Okayama w ogóle nie widniała początkowo na naszej liście miejsc do zobaczenia. Przypadkiem przeczytałam gdzieś w przewodniku, że znajduje się tam jeden z 3 najpiękniejszych ogrodów Japonii oraz zamek położony w pobliżu ogrodu. Skoro dojazd shinkansenem był bardzo dogodny i zaraz po odwiedzeniu zamku w Himeji można było tam wyruszyć w ten sam dzień, postanowiliśmy skorzystać. Ogólnie w trakcie podróży po Japonii największym naszym rozczarowaniem wśród ogrodów był ogród Rikugi-en w Tokyo, uważany za najpiękniejszy w mieście (jak i również inne miejsca w stolicy) – byliśmy zdziwieni, że trzeba płacić wstęp do tak zwyczajnie wyglądającego parku i, że został on wyróżniony na tle innych ogrodów. W Okayamie było inaczej i tu naprawdę jest na czym oko zawiesić. Jeszcze nie dojdziecie do tego miejsca a już zacznie Wam się podobać 🙂 Tak to jest, że w podróży czasem potrafi zaskoczyć to, co w ogóle nie było w planie i wybiera się z przypadku, ale to właśnie dodaje jej lepszego smaku 🙂
Zaraz po tym jak wysiedliśmy na głównej stacji w Okayama, ustawiliśmy aplikację maps.me na słynny zamek (tym razem nie biały, a czarny :)) , do którego jak się okazało mieliśmy około 2,5km do przejścia.
Przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy, ruszyliśmy, ale nie było możliwości po drodze nie zatrzymać się i zachwycić wyglądem miasta zwłaszcza przy korycie rzeki, wzdłuż której ciągnęły się piękne kwitnące wiśnie, a w pięknej aurze można było siedzieć na ławeczkach w miejskim parku. Nie mogliśmy się powstrzymać i minąć to miejsce tak po prostu bez uwiecznienia go na zdjęciach:
Idąc dalej tam, gdzie koryto rzeki się rozszerza widać jak miasto jest zadbane i można napotkać kolorowe grządki kwiatów, i co więcej tego właśnie dnia przywitała nas piękna słoneczna pogoda, a powietrze w tym miejscu wydawało się zdecydowanie czystsze niż gdziekolwiek indziej, gdzie byliśmy (Kanazawa też miała podobnie).
Podeszliśmy pod zamek, który sam w sobie szału nie robił. Popularnie zwie się Zamkiem Wron z powodu swojego czarnego koloru (wiekszość zamków w Japonii jest białych), podobnie jak zamek Matsumoto. Wybudowany w 1597 roku został odbudowany w 1965 roku po jego zburzeniu w trakcie II wojny światowej.
Przeszliśmy na drugą stronę brzegu rzeki po moście, żeby wejść do ogrodu i tam to już była czysta magia.
Spotkaliśmy mnóstwo par w trakcie sesji zdjęciowych poubieranych w kolorowe kimona i wcale się nie dziwimy, że wybrały to miejsce na wyjątkowe zdjęcia. Ogród ma to do siebie, że jest w nim sporo małych mostków, wody, jest rozłożysty i niesamowicie zadbany i oczywiście fotogeniczny. W jednym miejscu można uchwycić jego piękno, widok na zamek w tle, który tutaj wygląda całkiem nieźle oraz kwitnące wiśnie.
Ludzie przychodzący do ogrodu znajdą również miejsce na urządzenie pikniku i tak też robią.
To miejsce hipnotyzuje, nie wiemy dlaczego tak jest, to nie sama kwestia tego ogólnego ładu tam panującego, to cos więcej, i mimo, że ogród zajmuje sporą powierzchnię wcale nie sprawia wrażenia wielkiego bezdusznego i sztucznego parku, wręcz przeciwnie. Każdy znajdzie tam swój zakątek, może liczyć na spokój, zebranie myśli i wyciszenie czy zwyczajnie podziwiać to, co jest mu podane na tacy. Daleko nie trzeba szukać 🙂
Okayama okazała się totalnym zaskoczeniem, tak niewinnie ‘’wtrąciła się’’ do naszego planu zwiedzania i nie tylko po prostu dała radę: razem z Kanazawą jest to jedno z tych miejsc w Japonii, które będzie się nam z nią kojarzyło najpiękniej i najnaturalniej – bez ulepszania i sztuczności. Zwiedzanie Hiroshimy pominęliśmy na rzecz tego miejsca i był to świetny wybór.