TANGER – perła północnego Maroka

Do Tangeru trafiliśmy poniekąd przypadkiem. Naszym głównym celem podróży była Madera, ale loty powrotne z Madery do Polski w czerwcu 2024r. wychodziły bardzo drogo. Postanowiliśmy wrócić inną drogą – i tak narodził się pomysł odwiedzenia przy okazji marokańskiego Tangeru. Dostaliśmy się najpierw do Lizbony, a następnie za 25 euro do Tangeru [stamtąd po 3 dniach zwiedzania mieliśmy bardzo tani lot do Bergamo, w którym zostaliśmy na 1 dzień/ wszystkie loty w tej podróży, a było ich 5 kosztowały nas 957zł/os.]. Tanger wielu osobom, które znamy nic nie mówi. Maroko zostało rozsławione przez Marrakesz, Casablancę, Agadir, słynne niebieskie miasto [Szafszawan] czy leżący w górach Atlas szczyt Toubkal, ale o Tangerze niewiele się mówi. Wizyta w tym mieście była dla nas autentycznym zaskoczeniem. Choć kuchnia na miejscu nas nie powaliła [zdecydowanie pod tym względem spasował nam bardziej Marrakesz, w którym byliśmy kilka lat temu], to to, czego doświadczyliśmy oceniamy zdecydowanie na plus. Po pierwsze, Tanger jest bardzo czystym miastem i zdecydowanie ma wiele cech europejskich. Ze względu na bliskość Hiszpanii w przeciwieństwie do południowego Maroka mieszkańcy używają tutaj również języka hiszpańskiego, żeby porozumiewać się z białymi turystami. Na miejscu widać wpływy andaluzyjskie również jeśli chodzi o kuchnię, a szwendając się uliczkami Medyny w wielu miejscach można poczuć się jak w Andaluzji za sprawą białych budowli z niebieskimi elementami [np. drzwiami, okiennicami] czy kolorowymi doniczkami z kwiatami przytwierdzonymi do białych ścian/murów. Po drugie, miasto jest zdecydowanie spokojniejsze niż tętniący życiem Marrakesz. Dla nas podróżujących z 2-letnim Dżuniorem była to świetna odmiana, jako, że w tej podróży potrzebowaliśmy takiego spokoju. Nawet oglądanie towaru sprzedawców na straganach czy w sklepikach było przyjemne – nikt nas nie zaciągał do środka i nie wciskał nic na siłę. Po trzecie, mieszkańcy Tangeru są niesamowicie pomocni i uprzejmi. Nie jesteśmy w stanie policzyć ile razy pomagano nam z wózkiem jak trafialiśmy na schody podczas spaceru po mieście, a największym zaskoczeniem była bardzo kulturalna młodzież zwracająca uwagę na tego typu kwestie. Po czwarte, Tanger jest zadbanym miastem z piękną starą, zabytkową częścią, sporym kawałkiem historii oraz pięknymi widokami i miejscami w okolicy. Po piąte, Tanger na tle typowych marokańskich miast wyróżnia się łatwym dostępem do alkoholu, który można kupić w przeciwieństwie do Marrakeszu w wielu barach, restauracjach czy sklepach. Ogólnie panuje tutaj większy luz, ale warto zwracać uwagę na ubiór [zwłaszcza kobiety] i nie przesadzać z odkrywaniem ciała.

Continue reading “TANGER – perła północnego Maroka”

Kilimandżaro w 6 dni – szlakiem Machame

W dniu zdobycia DACHU AFRYKI 8 marca 2023r. na naszym facebooku aż wrzało od emocji. Napisałam wtedy:

”WCIĄŻ W TO NIE WIERZĘ, ALE ZROBILIŚMY TO!!!
Musimy dojść do siebie.. Jesteśmy tak WYRĄBANI, że ciężko to opisać. Robert wcześniej odczuwał lekki dyskomfort z oddychaniem, ale teraz po zejściu ze szczytu nie jest wesoło. Zobaczymy co dalej postanowią przewodnicy..
Nie mam zdjęć wspólnych z Robertem z ataku szczytowego. Już Wam wyjaśniam wszystko po kolei:
Po 4-5 godzinach snu zjedliśmy owsiankę o północy, założyliśmy na siebie tyle warstw ubrania ile się tylko da i wyruszyliśmy na szlak. Ciemno jak w d.., zaczęliśmy afrykańskim tempem POLE POLE /czyli POWOLI/ – tak jak się zaleca i robią to wszyscy na takich wysokościach. Ja niestety nie potrafię w POLE POLE, czuję wręcz, że takie tempo osłabia mnie i doprowadza do szybkiego przemęczenia i wychłodzenia, co rozumiał jeden z naszych przewodników, Shafii. Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam do przodu szybszym krokiem z Shafiim, a Robert szedł z Renaldem.
Strome przejście z Barafu Camp do Stella Point dawało porządnie w kość (zdjęć brak), a między wysokościami 5100 a 5300m npm nie czułam się najlepiej: mdliło mnie i pobolewał mnie brzuch – wtedy musiałam zwolnić do POLE POLE aż odzyskałam siły. Uniknęłam wymiotów. Moja woda w butli zamarzła, przekąski też – nie dało się przegryźć batonów, bo były twarde jak kamień. Ale termos z herbatą dał radę. Drugi był niestety u Renalda i Roberta, więc byłam zdana na to, co mam.
Ze Stella Point do szczytu jest już łatwo – aż nie do wiary po tym, co doświadcza się na poprzednim odcinku. Ale jest cholernie zimno, dlatego robienie zdjęć to szybki strzał. Kiedy już z daleka widziałam szczyt poryczałam się jak dziecko! Szlochałam głośno i nie mogłam powstrzymać tych emocji!
Do szczytu dochodzi się z Barafu w 7-9 godzin. My z Shafiim doszliśmy w 6
W drodze powrotnej spotkaliśmy Renalda z Robertem. Najgorsze mieli już za sobą, teraz został tylko ostatni odcinek:) […] Trzymajcie kciuki za zdrowie Roberta i za nasze bezpieczne zejście. ” 

Continue reading “Kilimandżaro w 6 dni – szlakiem Machame”

Tanzania: safari w Tarangire i Ngorongoro, czyli bliskie spotkanie z lwem

Za każdym razem kiedy przeglądam zdjęcia z tanzańskiego safari czuję się jakbym wciąż tam była i chłonęła to niesamowite doświadczenie wszystkimi zmysłami. Mam nadzieję, że za sprawą tego wpisu i fotek również i Wy poczujecie chwilową teleportację, i mało tego, zapragniecie wybrać się do Tanzanii i sięgnąć po przygodę i niezapomniane wrażenia jakie oferuje tanzańskie safari.

Continue reading “Tanzania: safari w Tarangire i Ngorongoro, czyli bliskie spotkanie z lwem”

CABO VERDE: WYSPA SAL – co robić na miejscu?

‘WYSPA SAL? CO TAM ROBIĆ? PRZECIEŻ POZA PLAŻAMI TAM NIC NIE MA! ” – mówili. Gdybyśmy zapytali tych osób czy próbowali  zapuścić się w głąb wyspy, udać się na trekkingi, zobaczyć ją z różnych punktów widokowych i perspektyw, zapewne otrzymalibyśmy odpowiedź negatywną. To prawda, że wyspa jest mała, surowa w swoim ukształtowaniu, i można ją na upartego zwiedzić po łebkach w 1 dzień [znajdziecie takie oferty w centrum Santa Maria już za 25-30EUR od osoby i będziecie się kisić w jednym samochodzie z innymi ludźmi i odhaczać każdy punkt ogólnie znanego programu w każdym lokalnym biurze podróży]. Natomiast jeśli włączymy w plan trekkingi oraz inne aktywności na miejscu, np. windsurfing, kitesurfing, nurkowanie z rurką, nurkowanie z butlą, buggy, zjazd tyrolką [zipline] z Serra Negra, zatrzymamy się na chwilę i wczujemy w klimat miasteczka Santa Maria [które swoją drogą inaczej wygląda niż w ”przedpandemicznych” czasach] oraz Palmeiry, to wtedy sprawa ma się inaczej. Szukaliśmy na miejscu kogoś, kto oprócz standardowych miejsc [choć nie wszystkie chcieliśmy zwiedzić] zabierze nas na piękne punkty widokowe tak, abyśmy mogli poznać wyspę ”z wysokości”. No i udało się!

Continue reading “CABO VERDE: WYSPA SAL – co robić na miejscu?”

Republika Zielonego Przylądka w 2021 r.: Kuchnia wyspy Sal

Kuchnia Wysp Zielonego Przylądka to masa wpływów afrykańskich, portugalskich i brazylijskich. Do byłej portugalskiej kolonii sprowadza się wciąż najwięcej produktów z Portugalii [głównie z Madery], i tak naprawdę większość produktów na miejscu jest importowana. Z owoców występujących na Sal dostaniemy jedynie papaję czy mango, a jedynym ”lokalnym” serem jest ser kozi [queijo de cabra] sprowadzany z wyspy Santo Antao. Nam Republika Zielonego Przylądka kojarzy się najbardziej ze smakiem ślimaków morskich [BUCIO] oraz z tradycyjną kreolską potrawą zwaną CACHUPA! Dodajmy do tego jeszcze lokalny bimberek z trzciny cukrowej GROGUE i jesteśmy ”w domu”:) Jeśli wybieracie się w najbliższym czasie na wyspę Sal, to koniecznie zerknijcie na naszą listę dań oraz knajpek, które warto odwiedzić:)

Continue reading “Republika Zielonego Przylądka w 2021 r.: Kuchnia wyspy Sal”

Co warto zjeść w Marrakeszu?

Nasz wypad do Marrakeszu był nieco szalony, bo spędziliśmy tam dosłownie trochę ponad dobę. Wracając z Portugalii do Polski zamiast bulić 300zł za bezpośredni bilet powrotny, kupiliśmy bilety za 10EUR do Marrakeszu, następnie nasz kolejny lot za 10EUR ogarnęliśmy do Brukseli, a stamtąd znowu za 10EUR ostatni lot powrotny do Polski 😀 Czasami takie kombinacje wychodzą na dobre i bardzo urozmaicają podróż:) Marrakesz był idealną odskocznią od tego, co w tej podróży było takie typowe, europejskie, a trzeba przyznać, że zatęskniło nam się za egzotycznymi smakami po ostatnich kilku wypadach po Europie. Mimo spędzenia w Maroku tylko 24 godzin, trzeba przyznać, że nie oszczędzaliśmy naszych żołądków i koniecznie chcieliśmy spróbować jak najwięcej typowych lokalnych potraw. Sami zobaczcie jak było smacznie:D

Continue reading “Co warto zjeść w Marrakeszu?”

Nasze smaki z podróży !

Lubicie próbować nieznane Wam smaki innych kultur? My zdecydowanie tak  To właśnie ten aspekt podróży uwielbiamy najbardziej  Nie zawsze to, co wygląda obrzydliwie smakuje jak wygląda i na odwrót, można się zaskoczyć 😛 Czego my do tej pory próbowaliśmy w podróży? M.in. pająków, skorpionów i różnych robali w Tajlandii, Kambodży i Chinach, mięsa swinki morskiej czy lamy w Peru, mięsa kangura w Australii, kaczego zarodka czy glutowatego robala drzewnego (‘tamilok’) na Filipinach, larw os i żywych mrówek z drzewa w ekwadorskiej dżungli, mięsa węża w Indonezji, mięsa krokodyla i strusia w Kenii, różnych potraw z matchy, lodów o smaku sake czy kwitnącej wisni w Japonii, singapurskiego chilli kraba czy surową trzcinę cukrową w wietnamskich górach. Nie wszystkie smaki budziły naszą sympatię, ale zdecydowanie testowanie kuchni innych kultur jest neizapomnianym doswiadczeniem, zwłaszcza jesli wiąże się z tym masa emocji 🙂

Continue reading “Nasze smaki z podróży !”

Amboseli National Park – nasze kenijskie safari z przygodami :)

Nasza podróż do Kenii na własną rękę była niezłym hardcorem. Od samego początku jeszcze przed wyjazdem mieliśmy niezłe przejścia rezerwując wycieczkę na safari do Parku Narodowego Amboseli. Zaliczki nigdy nie odzyskaliśmy (mimo naszych prób i różnych sposobów),  a dzień przed przylotem do Kenii poinformowano nas, że agent z biura podróży nie odbierze nas z lotniska w Nairobi po 3 w nocy jako, że odwołuje wycieczkę.. Z lotniska mieliśmy udać się na jednodniowe safari i być potem odwiezieni na nocny pociąg z Nairobi do Mombasy. Mało tego mój bagaż nie doleciał (utknął przy przesiadce w Turcji), więc ani ciuchów ani butów czy kosmetyków nie miałam przez 2 dni i tak bujałam się w jesiennych ocieplanych traperach 😉 Ciuchy potem już brałam od Michała.

Continue reading “Amboseli National Park – nasze kenijskie safari z przygodami :)”

Witajcie!

Podobno najtrudniejszy pierwszy krok… I pierwszy wpis! Każdy przecież boi się tego, co nieznane i nieodkryte. Zwłaszcza jeśli trzeba porzucić swoje poukładane życie. Przychodzi jednak taki moment, że po prostu wiesz, że musisz to zrobić! Dlatego i my któregoś dnia zrezygnowaliśmy z dobrze płatnej pracy, kupna nowego samochodu oraz innych wygód i zdecydowaliśmy się wyruszyć w podroż po Azji. Zaczęło się od 2-tygodniowych wypraw, m.in. do Indonezji, Kambodży, Malezji i Sri Lanki. I ten krok pociągnął za sobą wiele kolejnych, których nie żałujemy. Tamten krok spowodował również, że stworzyliśmy to miejsce – przestrzeń do upamiętniania naszych wypraw, opowiadania o nieznanych smakach i dzielenia się wrażeniami z naszych przygód.

Continue reading “Witajcie!”