Miniony pierwszy weekend sierpnia spędziłam z grupą, z którą byłam na kwietniowej wyprawie w Nepalu. To niesamowite jak czasem ludzie mieszkający daleko od siebie na jedno rzucone hasło reagują od razu na ”tak” i potrafią się zgrać bardziej niż ci, którzy mieszkają bardzo blisko siebie i czasem nie są w stanie się spotkać w ciągu kilku lat. Faktem jest też, że ludzie kochający góry mają w sobie zdecydowanie więcej samodyscypliny, zawsze tak uważałam: potrafią wstawać o przerąbanej porze po to tylko, żeby gdzies dojsc, po to, żeby zobaczyć wschód słońca, albo zrealizować jakis cel… Zawsze mi się to podobało, i z takimi ludźmi własnie czuję się najlepiej, i to mnie motywuje do kolejnych niesamowitych górskich wypadów! Tym razem padło na najwyższe polskie Rysy!