
Phuket, bardzo turystycznie rozwinięta prowincja i zarazem wyspa Tajlandii, z tętniącym życiem miastem – Patong, kulinarnie wypada zaskakująco całkiem nieźle. Mając bardzo ograniczony budżet przeznaczony na to miejsce byliśmy w stanie zjeść naprawdę smacznie za kilka złotych (za posiłek) jak i również poznać ‘’smak’’ zwariowanej Bangla Road! Oto jak to zrobiliśmy 🙂
Naszym ulubionym miejscem do jedzenia posiłków była jadalnia dla lokalnych zwana Birley – za 50-60THB/5-6PLN można było dostać następujący zestaw: mała zupka (cos w rodzaju rosołu przyprawianego czosnkiem i szczypiorkiem), ryż + wieprzowina lub kurczak do wyboru (z chrupiącą skórką, duszony) + 1 ciemny sos i 1 sos słodko-kwaśny + do picia dzban wody z lodem (wszędzie w Tajlandii bezpłatnie).
Poza tym jedzenie uliczne królowało na każdym rogu ulicy i nie tylko, za 10-50THB/1-5PLN. Jako, że dzielnica Patong, w której byliśmy jest bardzo turystyczna, dominowały w niej restauracje i bary dla obcokrajowców, ale trzeba przyznać, że można było zjeść za przyzwoitą cenę, jako, że było sporo konkurencji. Na pewno pełne były Restaurant n6 i druga bliźniacza: Restaurant n9 wysoko oceniana na Trip Advisorze, w której zjedliśmy z naszymi znajomymi przebywającymi w tym czasie również w Patong pyszną kolację: zupę z pieczonej kaczki za 80THB/8PLN, zestaw sushi za 169THB/17PLN, solidna porcja sajgonek za 100THB/10PLN, przystawka z lokalnych grzybów za około 120THB/12PLN i kurczak z ryżem z sosami do wyboru za około 130-150THB/13-15PLN.
2 targi na jednej z długich ulic Patong również miały do zaoferowania fajne jedzenie (skręcając z Phrabarami Rd na drogę nr 4055). Pierwszy targ po prawej stronie idąc drogą nr 4055, gdzie można było kupić przeróżne smakołyki w formie szaszłyka (ślimaki, kalmary, paluszki krabowe, kiełbaski, kurczaki, mielone kulki rybne, wątroba, tofu), do których dodawano sos słodko-kwaśny; robaki smażone (koniki polne, larwy owadów, szarańcze), zupy z dużego gara, pad thai z krewetkami, kotleciki z jajek, wieprzowinę w czerwonym sosie z ryżem, udka i skrzydełka z kurczaka, prażone kasztany, oraz słodkości: biszkopty, chrupiące ciasteczka i chrupiące roti na słodko i lody w beczkach. Z napojów można było kupić m.in. shake’i z truskawek, mango, ananasów.
Natomiast najlepszy shake piliśmy na tej samej ulicy idąc lewą stroną dalej w stronę kolejnego targu (było to stoisko przy drodze mniej więcej na wysokości niebieskiego znaku drogowego na Patong i Karon Beach). Za niesamowicie gigantycznego shake’a (można było mieszać smaki) wielkości 0.7l zapłaciliśmy 50THB/5PLN! Ogólnie ceny soków i shake’ów wahają się w Phuket w podobnych cenach, ale takiego giganta nigdy jeszcze nikt nam nie przygotował (kobieta skroiła całe mango i pół ananasa).
Do kolejnego targu położonego też po lewej stronie dojdziecie mając na jego wysokości po prawej stronie charakterystyczne ogromne restauracje Tiger Seafood z tygrysami wiszącymi pod sufitem. To już konkretny targ piętrowy w budynku specjalnie przystosowanym do tego typu miejsca, z mnóstwem świeżych ryb, owoców morza, żab, mięsa, owoców, warzyw, i to tam właśnie spróbowaliśmy owocu guavy przypominającego kształtem duże zielone jabłko z kolorem skórki błyszczącym jak płyn ‘ludwik’(taki autentycznie miała kolor):P Sprzedawcy z chęcią wyciągali kraby, homary, krewetki, wielkie żaby, młode węgorze z akwariów wodnych, żeby zademonstrować jakie są okazałe.
Niesamowitą ulicą z szalonym życiem nocnym, której nie można pominąć przyjeżdżając do Patong w Phuket jest Bangla Road, do której jest bezpośrednie dojście z Patong Beach. To, co się tam dzieje jak zapada zmrok to czyste szaleństwo, którego nie można dokładnie opisać! I szczerze, przypadło nam to miejsce bardziej do gustu niż grzeszne uliczki Bangkoku. Tutaj kluby wychodzą dosłownie na ulice, bary są otwarte na świeżym powietrzu chociaż nie brakuje mnóstwa standardowych klubów i dyskotek, tych z tancerkami i tych z muzyką na żywo. Niejaki Klub Illuzion oferował open bar za 1000THB/100PLN (cóż, droga opcja), Moulin Rouge – to samo za 500THB/50PLN + na balkonie budynku z ulicy było widać tancerki. Przez ulice przechodzi w nocy jeden wielki tłum, który jest dosłownie zaczepiany z każdej strony przez ulotkarzy, promotorów klubów, mężczyzn i kobiet zapraszających m.in. na erotyczne show niby całkiem za darmo (co oczywiście nie jest prawdą).
Trafiliśmy na praktycznie niepowtarzalną okazję i wstąpiliśmy do klubu na świeżym powietrzu, w którym oferowano za 350THB/35PLN wiaderko z 5 piwami (Chang) i 5 shotów Tequili, a jak później się okazało jeszcze mnóstwo jedzenia z grilla całkiem za free! Wiemy, ciężko w to uwierzyć! Powiedziano nam, ze właściciel miał tego dnia urodziny, więc taka oferta obowiązywała wszystkich gości klubu tego wieczoru. Jedzenie było nielimitowane, a można było sobie naprawdę pojeść, na grillu przygotowano: steki, szaszłyki, kiełbaski, kurczaki i do tego mnóstwo dodatków: sałatki i surówki, puree ziemniaczane, makarony i sporo sosów. Co prawda tancerki w klubie ruszały się jak kołki, ale zabawa była przednia, a muzyka sprawiała, ze chciało się bawić do rana – w naszym przypadku niestety nie było to możliwe, bo o godz.3:00 tej samej nocy czekała nas pobudka – to był nasz ostatni nocleg w Phuket, a nasz kolejny przystanek w podróży zbliżał się wielkimi krokami…! Do zobaczenia, Birmo, już wkrótce! 🙂
To miejsce jest po prostu jak oaza dla wszystkich, którzy kochają piękne plaże, egzotyczne jedzenie i dzikie przygody! To jak Disneyland dla dorosłych – ale bez kolejek do atrakcji i zamiast Myszki Miki masz tam pyszne tajskie curry.
Dokładnie:) Disneyland dla dorosłych to bardzo trafne określenie 😀
F*ckin’ awesome things here. I am very satisfied to peer your article. Thank you so much and i am having a look ahead to touch you. Will you kindly drop me a mail?
Thanks for your comment! Sure 🙂 My email: katarzyna.kuduk85@gmail.com, you can also find us on fb: https://www.facebook.com/KuukandTravel/?ref=aymt_homepage_panel
Thank you! Yes, you’re right, I will do something about it:)