Kraina 4000 wysp to ogólnie miejsce mało znane na świecie, ale w Laosie – owszem! Najgorętszy skrawek Laosu zaraz przy granicy z Kambodżą to nie tylko miejsce na wyciszenie w bungalowach na wyspach Don Det i Don Khon, ale również miejsce doświadczenia bliższego kontaktu z delfinami pływającymi w rzece Mekong! Jak to? Delfiny w rzece? Tak, potwierdzamy, na własne oczy je widzieliśmy! 🙂
Przyjęło się, że wyspa Don Det jest tańsza i najczęściej ”oblegana” przez backpackersów, natomiast wyspa Don Khon – dla ludzi z kasą szukających relaksu, ciszy i spokoju. Czy tak jest naprawdę? Nawet jeśli, to i tak jakieś 90% backpackersów przyjeżdża na Don Khon rowerami z Don Det (są one połączone mostem) i zwiedza tam wodospady, plaże, wioski, a najchętniej wybiera się łodzią do miejsc na rzece, gdzie można spotkać delfiny Irrawaddy.
Pewnego dnia tak własnie zrobiliśmy (co prawda pomijając zwiedzanie wodospadów).. Naszym głównym celem były delfiny Irrawaddy i odwieczne pytanie: czy rzeczywiście można je tam spotkać czy to jakaś ściema i naciąganie turystów? Dojechaliśmy jakieś 7km od Don Det na drugi koniec wyspy Do Khon, gdzie najtaniej można było wynająć łódź z boatmanem (70.000Kip/35PLN płaciło się za 1h za łódź, która maksymalnie mogła pomieścić 4 osoby). Na rzece najsłynniejszym punktem obserwacyjnym jest granica wodna Laosu z Kambodżą, gdzie najczęściej można spotkać te zwierzęta. Na początku nie zapowiadało się, że cokolwiek zobaczymy, ale dosłownie pod sam koniec kiedy boatman zabrał nas w jeszcze jedno miejsce doświadczyliśmy spotkania z 3 delfinami, które na przemian pojawiały się na horyzoncie jakieś 10-15 razy na 2-3 sekundy.. Oczywiście jak pewnie przypuszczacie sfotografowanie ich graniczyło z cudem. Cykaliśmy zdjęcia w ciemno, żeby później sprawdzić co z tego wyszło i udało nam się ”złapać” jednego delfina! Jakość zdjęcia nie jest wymarzona, ale pamiątka została 🙂
Co wiadomo o delfinach Irrawaddy? Zwane również delfinami krótkogłowymi występują głównie w Indiach (aż 90%) , a w 6 innych państwach azjatyckich uważa się je za gatunek zagrożony. Pierwotnie były one delfinami typowo oceanicznymi, natomiast z czasem zaadoptowały się do życia w rzekach, i tak można je spotkać w Gangesie, rzece Irrawaddy i Mekongu.. Często też porównuje się je do orek, ale wielkościowo są znacznie mniejsze (osiągają do 2m długości). Z bliska powinny wyglądać tak 🙂 :
Tak jak na Bolaven Plateau i tutaj trzeba było płacić za wstęp na każdy wodospad. Mało tego, w momencie przekraczania mostu łączącego obie wyspy można napotkać człowieczka sprzedającego bilety na wodospady za 35.000Kip /17PLN. Darowaliśmy sobie wodospady tym razem, więc odmówiliśmy kupna biletów. Woleliśmy pozwiedzać teren wokół wyspy, natrafiliśmy na małą plażę, wioskę, a potem wróciliśmy na Don Det podglądnąć mieszkańców przy swoich domach.
Wielu lokalnych robi sieci na ryby w ciągu dnia, a wieczorem wyrusza na połów. Praktycznie każdy ma swoją łódź. Rzeka Mekong jest miejscem, gdzie mieszkańcy biorą kąpiel, myją zęby, piorą ubrania, wyruszają na łowy, pływają, odpoczywają, to ona stanowi główne miejsce życia lokalnych ludzi i uzależnia ich od siebie. To ona trzyma ich przy życiu + turystyka.
Wiele mieszkańców w swoich domach ma restauracje/lokalne bary, albo guesthouse’y i cala rodzina wraz ze starszymi dziećmi jest zaangażowana w biznes rodzinny i pomaga na codzień. Jeśli jest to restauracja, to dzieci robią za kelnerów, mama z babcią gotują, tata wyrusza na ryby, albo prowadzi hostel, a małe dzieci biegają gdzieś za domem i bawią się blisko Mekongu niezauważane, nie tak jak w Europie pod czujnym okiem rodziców.. Ale jak tylko trochę podrosną nie ma lekko.
A tak poza tym to pełny relaks, tylko jednej rzeczy brak… Lokalni kąpią się w Mekongu od małego i nie wyobrażają sobie nie schłodzić się w rzece po całym dniu. My natomiast naczytalismy się trochę na temat nieczystosci wody i krostek, uczuleń, zmian skórnych zaobserwowanych przez turystow, którzy pokusili się jednak zamoczyć tam dupsko… Popularny był np. tubing – tak samo jak w Vang Vieng tutaj tez można wypożyczyć napompowaną dętkę z ciężarówki, i na niej relaksować się w wodzie, Mekong sam Was poniesie nurtem do miejsca, gdzie później wysiądziecie i wrócicie scieżką na nogach z kołem pod pachą. My wolelismy nie ryzykować z nieznanymi bakteriami i wybralismy taki oto relaks 🙂 :
Jak tam dojechać?
Z Vientiane: najwygodniejszą i zarazem najtańszą opcją jest wykupienie transportu w biurze podróży do Don Det za 210.000Kip zawierającego odbiór z hotelu, autobus nocny do Pakse (czas podróży: do 12h), autobus do Nakasang (jadący do 2,5-3h) i łódź na wyspę Don Det (15-20min). Dlaczego taniej w biurze? Oto jak wyglądają ceny załatwiając sobie każdy transport indywidualnie: autobus nocny do Pakse z biletem kupionym na dworcu: 170.000Kip, autobus do Nakasang – 50.000Kip, łódź na wyspę: 15.000Kip – i tu już macie cenę razem: 235.000Kip, a trzeba jeszcze doliczyć transport tuk-tukiem do południowego dworca w Vientiane… Jak widać, nie zawsze załatwianie poza biurem wychodzi taniej…
Z Pakse: jesli nocujecie w Pakse najwygodniej i najtaniej będzie Wam załatwić bilety do Don Det również w biurze podróży za 65.000Kip (cena zawiera autobus do Nakasang + łódź).
Natomiast z powrotem do Pakse łódź i autobus będą Was kosztować jeszcze taniej (razem 50.000Kip) i załatwicie je spokojnie z miejsca na wyspie, gdzie będziecie nocować. Wtedy plusem też jest to, że nie musicie iść do głównego miejsca przypływu łódek na wyspę, tylko łódź podstawiają Wam praktycznie pod bungalow i od razu na nią wsiadacie. My spaliśmy w Mr Tho’s Bungalows, które były oddalone o 1,5km od głównej przystani na wyspie, więc tym bardziej doceniliśmy tę wygodę. A tak przy okazji odnośnie noclegów: najtańsze domki jakie znajdziecie na wyspie kosztują 20PLN za noc. Natomiast ceny dań w barach i restauracjach wahają się pomiędzy 15.000 a 30.000Kip/7,50-15PLN w większości przypadków 🙂 No to w drogę na 4000 wysp!