Timor Wschodni (Timor-Leste) to jedno z najmłodszych państw świata wciąż pozostające pod silnymi wpływami swojego sąsiada, Indonezji. Niewiele mówi się o tym kraju, stąd wiele ludzi nie ma świadomości nawet o jego istnieniu, albo nie wie o nim prawie nic. Tak też było z nami zanim wyruszyliśmy w podróż w tamtym kierunku. Do końca nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, a rzeczywistość miała mało wspólnego z naszymi oczekiwaniami. Czego więc oczekiwaliśmy? M.in. tego, 1)że wszyscy miejscowi znają język portugalski , 2)że Portugalczycy pozostawili po sobie dużo wpływów na Timorze, 3)że architektura miast będzie miała coś z europejskości i, 4) że tak mały kraj powinien być stosunkowo ”łatwy” do okiełznania przez rządzących i rozwojowo podobny do swojego indonezyjskiego sąsiada, etc. Żadne z tych i wielu innych przypuszczeń się nie sprawdziło.. Jak się żyje Timorczykom we własnym kraju? Jak ‘’powstał’’ Timor-Leste i co jest jego symbolem? Dlaczego to wciąż jeden z najmniej turystycznych krajów Azji Południowo-Wschodniej? Jaka była jego historia? Czy jest tam bezpiecznie? Na te i inne pytania odpowiemy w poniższym wpisie.

JAK ”POWSTAŁ” TIMOR-LESTE?

Z Timorem Wschodnim wiąże się niesamowita historia jego powstania. Legenda mówi, że niegdyś wielki krokodyl płynący z Makassar na Celebes mający na swoim grzbiecie małego chłopca zamienił się w tę przepiękną zieloną wyspę. Jak to się stało? Poniżej cała legenda opowiedziana przez naszego gospodarza z Lospalos:

”Był sobie kiedyś mały chłopiec, który żył na wyspie Celebes. Pewnego dnia kiedy bawił się w lesie spotkał na swojej drodze ledwo zipiącego krokodyla, który nie mógł znaleźć drogi do morza, był wygłodniały i czuł, że jego dni są już policzone. Chłopiec pomógł zwierzęciu doprowadzając go do morza. Krokodyl był bardzo wdzięczny chłopcu za okazaną pomoc i zaproponował mu przejażdżkę na swoim grzbiecie na morskich falach; po chwili jednak ponownie poczuł straszny głód, który doskwierał mu od kilku dni i bił się myślami czy zjeść chłopca czy nie. Postanowił poradzić się małpy, która wybiła mu ten pomysł z głowy: ,,Oszalałeś? Ten chłopiec uratował Ci życie! Gdyby nie on zdechłbyś w lesie.’’ Napotkany jeleń też zbeształ go za złe intencje: ,,Ale jesteś głupi, krokodylu, otrzymałeś pomoc z rąk tego chłopca, a teraz chcesz go zjeść? Jeśli to zrobisz, nie masz serca.’’ Głód i sumienie toczyły walkę w zwierzęciu. Mając chłopca na swoim grzbiecie zaczął rozglądać się za rybami: ,, Może coś uda mi się złowić?’’, pomyślał. Niestety nic z tego. Po dłuższej chwili krokodyl już poczuł się całkowicie wyczerpany i powiedział do chłopca: ,, Nie mam już więcej siły, żeby kontynuować, ale mam dla Ciebie mały prezent. Proszę zamknij oczy i otwórz je po godzinie.’’ Chłopiec zrobił jak krokodyl poprosił. Kiedy otworzył oczy był w szoku, nie stał już na grzbiecie krokodyla tylko na przepięknej zielonej wyspie, w którą zamieniło się zwierzę. Tak według legendy powstał Timor Wschodni.”

KROKODYL SYMBOLEM WYSPY

Krokodyl jest symbolem wyspy. Na większości timorskich plaż trzeba bardzo uważać właśnie ze względu na wszechobecne krokodyle. Ogółem zwierzęta te darzy się szacunkiem na wyspie, jest jednak jedno takie miejsce, Viqueque, gdzie ludzie polują i jedzą krokodyle mięso, ale to absolutny wyjątek. Ludzie wierzą (zwłaszcza w Lospalos), że krokodyle nie zaatakują nikogo kto nie zechce ich zranić/zabić. Natomiast seria groźnych sytuacji z udziałem krokodyli zaczęła mieć miejsce w 2004/2005 roku, wspomniał nam jeden z mieszkańców Lospalos. Powiedział, że nagle stały się bardzo agresywne, co wzbudziło podejrzenia wśród lokalnej ludności. Mniej więcej do 2005 roku, jak opowiada nasz host, turystyka miała się dobrze na wyspie. Po stwierdzeniu zagrożenia związanego z atakiem krokodyli na plażach Timoru-Leste zanotowano drastyczny spadek przybywających na wyspę turystów. Mieszkańcy mówią o ciekawej historii z tamtego okresu. Ile w niej prawdy ? Nie wiemy, ale brzmiała ona tak: ‘’Pewien rybak postanowił złapać i zabić jednego z agresywnych krokodyli, które pojawiły się przy timorskim wybrzeżu. Twierdził, że krokodyl był nieco inny od tych, które lokalnie u nich występują, a gdy rozciął  zwierzę w połowie, ze środka wyciągnął rzekomo nadajnik.’’ W tamtym czasie Indonezja i Australia bardzo wtrącały się w politykę Timoru-Leste. Mieszkańcy twierdzą, że to ich ‘’zasługa’’, że aktualnie turystyka się u nich nie rozwija, a sam Timor jest mało widoczny na arenie międzynarodowej.

TROCHĘ O HISTORII I NIE TYLKO

Po 450 latach portugalskiej okupacji Timor Wschodni ogłosił swoją niepodległość w 1975 roku. Niepodległość Timoru została jednak uznana tylko przez niektóre kraje, takie jak Chiny, Egipt, Angola, Mozambik, Gwinea-Bissau, itd., a sama Indonezja szerzyła propagandę, że nowe państwo – Timor-Leste będzie komunistycznym tworem, na co Stany Zjednoczone zdeklarowały się pomóc militarnie Indonezyjczykom, aby mogli przejąć te ziemie i uchronić przed uformowaniem się nowego komunistycznego państwa na mapie świata. 20ego maja 2002 roku niepodległość Timoru Wschodniego wreszcie została uznana na arenie międzynarodowej, natomiast wpływy Indonezji na politykę i ekonomię Timoru są dalej silnie odczuwalne. Rząd timorski koncentruje swoje plany rozwojowe jedynie na Dili, stolicy kraju, gdzie ‘’kwitnie’’ handel i to tam bezpośrednio dostarczane są importowane produkty. W innych miejscach na wyspie odczuwa się brak dostępności wielu nawet podstawowych produktów.

Z punktu widzenia mieszkańców Portugalczycy mimo 450-letniego panowania na tych terenach nie zrobili prawie nic.  Miejscowi żalili się nam, że Brytyjczycy kolonizując inne kraje przynajmniej zadbali o drogi i koleje, a Portugalczycy mieli w nosie rozwój kolonizowanych ziem. W miastach kompletnie też nie czuć wpływów portugalskich, ludzie posługują się w większości miejsc językiem tetum, zbliżonym do indonezyjskiego z elementami portugalskiego, architektura miast wcale nie przypomina tej europejskiej, poza pojedynczymi budowlami jak np. Pousada de Baucau (ten różowy budynek na 1wszym zdjęciu poniżej), miejsce spotkań elit, czy niektórymi kościołami. Największą spuścizną jest zdecydowanie religia katolicka. Nie należy jednak zakładać, że wszystko, co widzimy jako dowód lokalnej religii jest w spadku po Portugalczykach, np. Cristo de Rei – teraz już chyba 3ci pod względem wysokości po brazylijskim Cristo Redentor i naszym świebodzińskim Jezusie został podarowany Timorczykom przez rząd indonezyjski w 1996 roku (ten na 2gim zdjęciu poniżej). Co do języka –> w języku portugalskim porozumiewałam się ze starszymi ludźmi, młodzi niby uczą się portugalskiego w szkołach, ale jednak tetum przeważa, dlatego ciężko się z nimi dogadać. Tetum natomiast jako język ma dużo wpływów indonezyjskich, dlatego znając podstawy Bahasa Indonesia o wiele łatwiej było mi się dogadać na zasadzie ”kali jeść-kali pić” z ludźmi z wiosek, gdzie nikt nie mówił ani po angielsku ani po portugalsku.

JAK ŻYJE SIĘ LUDZIOM NA TIMORZE WSCHODNIM? JAK FUNKCJONUJĄ NA CO DZIEŃ?

Timorczycy nie są zadowoleni z obecnych rządów. Polityka rządu timorskiego nie sprzyja lokalnym ludziom. Ponad 40% społeczeństwa żyje w skrajnej biedzie (populacja Timoru to ponad 1.350.000 ludzi), a najpopularniejszą rozprzestrzeniającą się chorobą wśród tych ludzi jest gruźlica. Rząd ich zaniedbuje, zatrudnia ludzi wykształconych z innych krajów (lekarzy, nauczycieli) za których płaci miesięcznie spore sumy rządom m.in. Kuby czy Portugalii (przykład: sprowadza się z Kuby lekarzy na 4 lata/po tym okresie mają wrócić na Kubę/, którzy normalnie bez ‘’układów’’ międzyrządowych mogliby zarobić w Dili równowartość 10.000zł, w realu wygląda to tak, że rząd timorski płaci kubańskiemu około 5.000zł miesięcznie za takiego człowieka, a sam lekarz zarabia ledwo 800 dolarów miesięcznie– to informacje od naszych znajomych Kubańczyków mieszkających na wyspie). Taki Kubańczyk pracujący na Timorze jest ściśle kontrolowany przez oba rządy, zabiera mu się paszport międzynarodowy i wydaje drugi, który tak naprawdę jest dokumentem lokalnym umożliwiającym zatrudnienie. W Baucau mieszka w tym momencie około 20 Kubańczyków pracujących w służbie zdrowia w ‘’miejskim’’ szpitalu (część osób też jest wysyłana do pracy w Dili). Wielu wynajmuje razem mieszkania. Za 4-pokojowe mieszkanie w Baucau płacą około 400 dolarów miesięcznie. Zanim przystępują do pracy podpisują specjalną umowę zapewniając o swoim powrocie do kraju za 4 lata. Wszelkie niewywiązanie się, sprzeciw, nadużycie może doprowadzić do zakazu wpuszczenia na teren Kuby, zakazu zobaczenia się z rodziną, zakazu poruszania się poza granice Timoru (ambasada odmawia oddania paszportu, który konfiskuje na samym początku zatrudnienia). Mało tego, pozostała społeczność Kubańczyków pracujących wciąż na Timorze jest zobowiązana uprzykrzać życie obywatelowi sprzeciwiającemu się kubańskiemu rządowi, dostarczać rządowi wszelkich informacji na jego temat, a jeśli nie będą chcieli tego robić mogą zostać zawróceni na Kubę bez perspektywy wyjazdów zarobkowych i bez pracy na miejscu. 2 naszych gospodarzy w Baucau opowiedziało nam swoją intrygującą historię jako, że to właśnie oni zdecydowali się wyłamać z systemu i przeciwstawić kubańskiej władzy.

Na Timorze Wschodnim poza kubańskimi lekarzami preferuje się też nauczycieli z Portugalii (zamiast lokalesów), którzy zarabiają dużo więcej niż miejscowi nauczyciele z tymi sami kwalifikacjami (płaca timorskiego nauczyciela to 220USD na miesiąc, Portugalczycy dostają dużo więcej, co jest ustalone pomiędzy timorskim a portugalskim rządem w specjalnej umowie). W budownictwie pracuje masa Filipińczyków i Chińczyków, Chińczycy prowadzą również swoje sklepy i restauracje, podobnie jak Indonezyjczycy. Wielu młodych Timorczyków nie widząc perspektyw w swoim kraju (sporo ludzi z Lospalos) wyjeżdża do pracy za granicę (najczęściej do Anglii, często też do Korei Południowej czy Australii).

Produkty importowane na wyspę są tak naprawdę dostępne tylko w głównym porcie w Dili. Wyspa jest bardzo słabo skomunikowana, co również odstrasza turystów, sami miejscowi tracą kupę czasu na dostanie się z jednego miejsca do drugiego. Najczęściej natrafi się tylko na jednego mikroleta (lokalny busik) jadącego z jednego mniejszego miasta do drugiego jeden raz w ciągu dnia, a czasami zdarza się, że nic nie jedzie. Loty do Dili z innych portów lotniczych Azji Południowo-Wschodniej są bardzo drogie. Najpopularniejsze połączenie z Bali wychodzą drogo (300-400 dolarów). Do jeszcze niedawna funkcjonowało połączenie lotnicze z Kupang (Timoru Zachodniego), ale zostało wycofane. Biura podróży tłumaczą się, że nie ma dużo chętnych na te loty, a my śmiemy twierdzić, że kolejny raz rolę odegrała cena biletów, na które nikogo nie stać. Jedynym sposobem dojazdu z Kupang do Dili jest lokalny mini-van, który pokonuje tą trasę w minimum 12 godzin… Warunki na drodze są beznadziejne. Rząd niby obiecał, że niebawem weźmie się za remont dróg w kraju, prace jednak zostały chwilowo wstrzymane.

CZY TIMOR WSCHODNI TO BEZPIECZNY KRAJ DO PODRÓŻOWANIA?

Na co trzeba uważać?

  • krokodyle na plażach (na Valu Beach i Jaco ich akurat nie spotkacie; w Dili są tabliczki ostrzegawcze blisko morza, krokodyle są również m.in. na plaży w okolicy Baucau, Viqueque i Com);
  • skorpiony, pająki tropikalne i kolorowe węże (miałam jeden incydent ze skorpionem w okolicy wyspy Jaco; na ”ranę’ zaaplikowano mi sól i wcierano limonkę); lokalne skorpiony nie zabijają, wywołują tylko reakcje alergiczną, natomiast trzeba uważać na ”oczorąbne” węże (zwłaszcza mocno zielone, żółte, które są jadowite)
  • komary (denga to najbardziej popularna choroba tropikalna na tym obszarze i to tutaj właśnie przebyłam początkowe jej stadium) / o moim nieprzyjemnym doświadczeniu z chorobą i o tym jak wylądowałam w szpitalu w podróży przeczytacie tutaj —> https://www.kuukandtravel.com/jak-zachorowalam-na-denge-w-azji-pld-wschodniej/
  • w niektórych miejscach trzeba uważać zwłaszcza po zmroku: nie powinno się spacerować wieczorem po Baucau (agresywne zachowanie młodych mieszkańców na ulicy rzucających w przechodniów kamieniami); mimo tego, że Dili to największe miasto Timoru Wschodniego, to jednak w nocy idzie się po omacku, bo nie ma świateł/latarni na ulicach (przydatna jest latarka); my nie czuliśmy się zagrożeni w żaden sposób, ale mówi się, żeby lepiej nie zapuszczać się daleko po zmroku, z resztą ulice są kompletnie puste wieczorem – widać, że miejscowi raczej nigdzie nie wychodzą jak już robi się ciemno, a w samym Baucau żaden lokalny transport nie jeździ już po 18:00;
  • w dzień natomiast wydaje się być bardzo bezpiecznie, piszemy ”wydaje się”, bo ani razu nie mieliśmy żadnych nieprzyjemnych sytuacji z miejscowymi ( ale byliśmy tam tak naprawdę tylko 2 tygodnie ).

JACY SĄ TIMORCZYCY Z NATURY?

Na nasze doświadczenie składają się nasze subiektywne obserwacje + opinie naszych znajomych Kubańczyków z perspektywy imigrantów oraz opowieści zasłyszane od naszego lokalnego przyjaciela z Lospalos. Timorczycy na pewno nie są tak otwarci jak Indonezyjczycy, chyba, że natrafi się na młodych ”światowych” ludzi (tych, którzy dokształcali się w Anglii czy Australii), którzy są bardzo ciekawscy i zagadują, jak i częstują lokalnymi trunkami i papierosami czy proszą o wspólne zdjęcie.

Natomiast ci typowo ”zakorzenieni” Timorczycy, którzy nigdzie poza swój kraj się nie ruszyli są nieco bardziej zamknięci w sobie, a na pytania ”jak gdzieś dojść” młodziutkie dziewczyny reagują chichotem i uciekają, czują się speszone, choć na początku może się wydawać, że nie są wychowane i nie potrafią kulturalnie powiedzieć: ”Nie wiem”/”Nie potrafię Ci pomóc”. Nasz znajomy Kubańczyk, Jesus, mieszkający w Baucau wyjaśnił nam, że te chichoty i parskanie śmiechem to zachowania, do których trzeba się u tych ludzi przyzwyczaić. Twierdzi, że Timorczykom tak zostało od okupacji indonezyjskiej kiedy to uśmiechem uchodzili z życiem.

Niektórzy starsi ludzie oprócz portugalskiego mówią trochę po angielsku (jak nasz przyjaciel z Lospalos, który pracuje tam jako nauczyciel wielu przedmiotów w szkole podstawowej) i ci są bardzo otwarci względem obcokrajowców, oferują swoją pomoc (nie wszyscy chcą coś w zamian, choć widać, że ci ludzie żyją bardzo skromnie i człowiek sam chce ich jakoś wspomóc). My kupiliśmy piłkę do nogi synom naszego hosta (i coś do jedzenia dla dzieciaków) i wywołaliśmy tym niesamowitą radość wśród dzieciaków i dzieci ich sąsiadów, którzy dołączyli do gry na podwórku. Nasz host załatwił nam przepyszne ogromne avocado od sąsiada w lokalnej cenie, poczęstował lokalnymi owocami i specyficznym alkoholowym trunkiem, a pod wieczór poszedł na dworzec autobusowy i załatwił tak, żeby kierowca podjechał pod jego dom po nas i tak nocnym minibusem dojechaliśmy do Dili nad ranem cali w kurzu, zabrudzeni, ale bezpieczni.

W Lospalos poznaliśmy też jednego policjanta kombinatora, który początkowo próbował na nas zarobić nie wiadomo ile zawożąc nas do Tutuali, a następnie do Valu Beach, gdzie ostatecznie chcieliśmy się dostać (powiedział, że wiele osób bierze  100USD za około 3-4godzinny prywatny przejazd,a, że on nam proponuje tylko 70USD, ale w końcu zeszliśmy do 50USD wliczając benzynę/ dla porównania warto wiedzieć, że lokalnym transportem, który jednak w danym dniu jakimś cudem nie jechał, za taką odległość powinno się zapłacić nie więcej niż 4USD/os.).

Dobrze jest znać chociaż podstawowe liczby w języku tetum (takie same jak po indonezyjsku), żeby wiedzieć ile zapłacić na targu za owoce czy w sklepie:

1 – satu

2 – dua

3 – tiga

4- empat

5 – lima

6 – enam

7 – tujuh

8 – delapan

9 – sembilan

10 – sepuluh

Pytając o to ile co kosztuje należy powiedzieć: ‘‘hira?” (=ile). Zwracając się po angielsku ryzykuje się znacznym podwyższeniem stawki za daną rzecz, którą chcemy kupić:P

Szczegółowo o cenach na Timorze Wschodnim (koszty noclegów, jedzenia transportu, itd.) opowiemy w następnym wpisie:) Będzie też trochę ciekawostek na temat preferencji  żywieniowych Timorczyków. Zapraszamy na kolejny wpis:)

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *