Do Tangeru trafiliśmy poniekąd przypadkiem. Naszym głównym celem podróży była Madera, ale loty powrotne z Madery do Polski w czerwcu 2024r. wychodziły bardzo drogo. Postanowiliśmy wrócić inną drogą – i tak narodził się pomysł odwiedzenia przy okazji marokańskiego Tangeru. Dostaliśmy się najpierw do Lizbony, a następnie za 25 euro do Tangeru [stamtąd po 3 dniach zwiedzania mieliśmy bardzo tani lot do Bergamo, w którym zostaliśmy na 1 dzień/ wszystkie loty w tej podróży, a było ich 5 kosztowały nas 957zł/os.]. Tanger wielu osobom, które znamy nic nie mówi. Maroko zostało rozsławione przez Marrakesz, Casablancę, Agadir, słynne niebieskie miasto [Szafszawan] czy leżący w górach Atlas szczyt Toubkal, ale o Tangerze niewiele się mówi. Wizyta w tym mieście była dla nas autentycznym zaskoczeniem. Choć kuchnia na miejscu nas nie powaliła [zdecydowanie pod tym względem spasował nam bardziej Marrakesz, w którym byliśmy kilka lat temu], to to, czego doświadczyliśmy oceniamy zdecydowanie na plus. Po pierwsze, Tanger jest bardzo czystym miastem i zdecydowanie ma wiele cech europejskich. Ze względu na bliskość Hiszpanii w przeciwieństwie do południowego Maroka mieszkańcy używają tutaj również języka hiszpańskiego, żeby porozumiewać się z białymi turystami. Na miejscu widać wpływy andaluzyjskie również jeśli chodzi o kuchnię, a szwendając się uliczkami Medyny w wielu miejscach można poczuć się jak w Andaluzji za sprawą białych budowli z niebieskimi elementami [np. drzwiami, okiennicami] czy kolorowymi doniczkami z kwiatami przytwierdzonymi do białych ścian/murów. Po drugie, miasto jest zdecydowanie spokojniejsze niż tętniący życiem Marrakesz. Dla nas podróżujących z 2-letnim Dżuniorem była to świetna odmiana, jako, że w tej podróży potrzebowaliśmy takiego spokoju. Nawet oglądanie towaru sprzedawców na straganach czy w sklepikach było przyjemne – nikt nas nie zaciągał do środka i nie wciskał nic na siłę. Po trzecie, mieszkańcy Tangeru są niesamowicie pomocni i uprzejmi. Nie jesteśmy w stanie policzyć ile razy pomagano nam z wózkiem jak trafialiśmy na schody podczas spaceru po mieście, a największym zaskoczeniem była bardzo kulturalna młodzież zwracająca uwagę na tego typu kwestie. Po czwarte, Tanger jest zadbanym miastem z piękną starą, zabytkową częścią, sporym kawałkiem historii oraz pięknymi widokami i miejscami w okolicy. Po piąte, Tanger na tle typowych marokańskich miast wyróżnia się łatwym dostępem do alkoholu, który można kupić w przeciwieństwie do Marrakeszu w wielu barach, restauracjach czy sklepach. Ogólnie panuje tutaj większy luz, ale warto zwracać uwagę na ubiór [zwłaszcza kobiety] i nie przesadzać z odkrywaniem ciała.

O Tangerze nie mogliśmy też za wiele znaleźć w Internecie, zwłaszcza w tym polskim, dlatego postanowiliśmy tym bardziej spisać nasze spostrzeżenia i podzielić się nimi z Wami w tym wpisie. Żeby nie było, że tak wszędzie w Tangerze było kolorowo i bezproblemowo, wspominamy poniżej oczywiście też sytuacje i miejsca, których lepiej unikać. Natomiast zdecydowanie więcej jest miejsc, które warto odwiedzić i śmiało można uznać, że minimum 2-3 dni w Tangerze wystarczają, żeby zobaczyć miasto oraz wybrać się do kilku ciekawych miejsc oraz plaż w okolicy.

HISTORIA TANGERU

Tanger, zlokalizowany w obrębie Cieśniny Gibraltarskiej ze względu na swoje strategiczne położenie stanowił główny port handlowy pomiędzy 2 kontynentami: Europą i Afryką. Z Tangeru można zobaczyć hiszpański ląd oddalony o jedyne 30km [wyraźnie widać miasto Tarifa] jak i Gibraltar. Tanger leżący na styku wód Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyckiego ma ponad 2500 lat i jest jednym z najstarszych miast Maroka. Nazywany ”Białym Miastem”, Tanger początkowo był założony przez osadników kartagińskich w V wieku p.n.e. Na przestrzeni lat funkcjonował jako port: grecki, fenicki, rzymski, był okupowany przez Maurów, Portugalczyków, ale też znaczył wiele dla Berberów ze względu na fakt, że miasto nosiło imię berberyjskiego boga, Tinjis. Od 1662r. zwany był ”angielskim Tangerem” za czasów angielskiego panowania, choć trwało to krótko, bo do 1684r., kiedy to został przekazany sułtanowi Maroka.

Podczas kolonizacji francuskiej i hiszpańskiej kiedy to Maroko było podzielone pomiędzy 2 kraje, Tanger pozostał niepodległym miastem funkcjonującym na innych zasadach. Tanger miał nawet swoją własną flagę między 1925 a 1956r., i był administrowany przez wiele państw: Francję, Hiszpanię, Wielką Brytanię czy Włochy. Do czasu kiedy miasto zostało przyłączone do Maroka funkcjonowało jako międzynarodowa strefa wolna od podatków kierowana przez komitet złożony z 30 krajów. Wtedy to bogaci emigranci zniszczyli reputację Tangeru przez takie działania jak przemyt, szpiegostwo, oszustwa finansowe, itd. Miasto słynęło z narkotyków, prostytucji, było inspiracją dla międzynarodowych artystów, rajem gdzieś pomiędzy Europą a Afryką. Dziś to 2,5-milionowe miasto stanowi ważny port oraz ośrodek przemysłowy. Popularne są jednodniowe wycieczkowce z turystami z Europy, ale warto się zatrzymać w mieście chociaż na 2 noce i poczuć jego klimat.

Tanger to również miejsce narodzin popularnego Berbera, ibn Battouty, który był jednym z największych podróżników tamtych czasów. W mieście mieszkał też wiele lat amerykański pisarz Paul Bowles. Tanger był też miejscem kręcenia wielu filmów szpiegowskich, m.in. serii ”Bourne’a” czy ”Spectre” z Danielem Craig’iem w roli Jamesa Bonda.

MIEJSCA DO ZOBACZENIA W CENTRUM TANGERU

Centrum Tangeru jest niesamowicie klimatyczne. Pojawiło się na miejscu też wiele kawiarenek, które są typowymi ”insta spotami”, ale niektóre z nich mają też długą tradycję i mimo wszystko warto się tam wybrać. Oprócz kawiarenek poniżej znajdziecie też nasze ulubione miejsca do zwiedzania. Poniżej nasze propozycje.

1.RELAKS PRZY MAROKAŃSKIEJ HERBACIE NA TARASIE HOTELU ‘KASBA BLANCA’ – podziwianie MEDYNY z góry + SPACER ULICZKAMI MEDYNY

Kasba Blanca to jedno z miejsc noclegowych położone w samym sercu Medyny. Wychodząc na taras macie okazję podziwiać niesamowite widoki dachów i tarasów urokliwych budowli białego miasta oraz port. Żeby dostać się na samą górę trzeba wyjść po licznych krętych schodach. Może typowa miętowa marokańska herbata nie jest tutaj najtańsza, ale warto jej skosztować i nacieszyć oczy widokami.

2.CAFE HAFA – KAWIARNIA ZE 100-LETNIĄ TRADYCJĄ

Do tego miejsca nie przychodźcie pod sam wieczór, kiedy tworzą się kolejki i nie ma możliwości złapania wolnego stołka. Rozsławiona kawiarnia Hafa to miejsce, gdzie każdy chce choć na chwilę podejść, co więcej, to jeden ze słynnych ”insta-spotów”, a lans widać gołym okiem. Warto wpaść, żeby choćby poobserwować miejscowych młodych ludzi. Zasada jest prosta: zajmujecie miejsce, a po jakimś czasie [może być nawet po pół godziny] podchodzi do Was facet taszczący szklanki z marokańską herbatą i przechodzący blisko każdego stolika, dostajecie herbatę i płacicie od razu gotówką [facet też od razu wydaje resztę]. Kawiarnia jest w większości na świeżym powietrzu. Położenie knajpy jest kilkupiętrowe, a niektóre ”lady” stołów oblepione są andaluzyjskimi płytkami ”azulejos”. Przed sobą macie widok na morze, z którego dociera przyjemna bryza. Miejsce jest dobrze oznaczone na Google Maps, a żeby się do niego dostać musicie wejść w wąską uliczkę [jest nieco ukryte].

3.CMENTARZ FENICJAN Z PIĘKNYM PUNKTEM WIDOKOWYM NA CORNICHE I MORZE

Prehistoryczny cmentarz Fenicjan, ulokowany na klifie nad Cieśniną Gibraltarską i Oceanem Atlantyckim to miejsce, do którego dotrzecie wychodząc z kawiarni Hafa i kierując się do głównej drogi w stronę centrum [ warto wejść potem w jedną z uliczek po lewej stronie ]. Mowa o wspaniałym punkcie widokowym z licznymi pozostałości wykutych w skale grobowców [to jamy w skale o dość regularnym kształcie]. W dzień wolny od pracy sporo osób tam zasiada i podziwia widoki z punktu widokowego na ulicę La Corniche stykającą się z morzem. Widać też stamtąd pobliską Medynę i port w Tanger.

4.TANGIER AMERICAN LEGATION MUSEUM [MUZEUM POSELSTWA USA W TANGERZE]

Nie przepadamy za muzeami, ale tutaj postanowiliśmy zajrzeć i nie pożałowaliśmy. Dawny budynek Amerykańskiej Dyplomacji w Maroku zbudowany w stylu mauretańskim to też jedyny taki amerykański historyczny zabytek na zagranicznej ziemi. Muzeum jest symbolem historyczno-kulturowych oraz dyplomatycznych stosunków pomiędzy Marokiem a Stanami Zjednoczonymi. Był używany w celach dyplomatycznych i konsularnych przez 140 lat. Miejsce stanowi symbol Paktu Przyjaźni pomiędzy Marokiem a USA zawartego w 1786r. Podczas II Wojny Światowej budynek spełniał funkcję siedziby agentów wywiadu Stanów Zjednoczonych. Kiedy stolica dyplomacji została przeniesiona w 1956r. do Rabatu, budynek jeszcze pełnił funkcje rządowe, ale stopniowo stawał się niepotrzebny, opuszczony i niemal zapomniany. W 1976r. byli amerykańscy dyplomaci założyli organizację non-proft o nazwie: Tangier American Museum Society. Budowlę odrestaurowano, a miejsce od tego czasu pełni funkcję muzeum i biblioteki badawczej oraz centrum kulturalnego, koncentrującego się na nauczaniu języka arabskiego.

5.MURY OBRONNE TANGERU + MUZEUM KASBAH

Muzeum Kasbah jest otwarte od środy do niedzieli. My nie wpięliśmy go już w nasz plan ze względu na jego zamknięcie podczas naszego pobytu. Z wielu opinii jednak wynika, że w środku oprócz pozostałości archeologicznych można obejrzeć dzieła sztuki, podziwiać architekturę pałacu oraz odwiedzić ogrody. Wstęp to około 3 euro.

Spacer murami obronnymi Tangeru to z kolei okazja również na podziwianie pięknych widoków m.in. na port, wąskich uliczek, poobserwowanie miejscowych spacerujących z rodzinami czy zatrzymania się w jednej z restauracji z przepięknym widokiem na okolicę. Miejsce jest bardzo zadbane.

6.NIESTANDARDOWE MIEJSCA: CMENTARZ ŻYDOWSKI BEIT HAHAYIM, KOŚCIÓŁ ŚW. ANDRZEJA

W Tangerze gołym okiem widać mieszankę kulturową za sprawą pozostałych na tym terenie zabytków z różnych okresów i przynależących do różnych kultur. Można zajrzeć np. do kościoła św. Andrzeja zbudowanego w mauretańskim stylu architektonicznym, który de facto znajduje się w Archidiakonacie Gibraltarskim. Sami wstąpiliśmy też na cmentarz żydowski niedaleko Muzeum Dawnego Poselstwa Amerykańskiego. Cmentarz mieści ponad 1000 grobów, a wśród nich są również te już zabytkowe z XVI wieku. Z  cmentarza pięknie widać port z oblewającymi go turkusowymi wodami Morza Śródziemnego.

7.PLAC 9 KWIETNIA 1947R.

Plac 9 kwietnia 1947 r., nazwany tak od daty przemówienia niepodległościowego wygłoszonego przez króla Mohameda V; jest głównym placem publicznym, który pierwotnie był po prostu dużym, nieutwardzonym placem tuż za starą medyną, na którym dwa razy w tygodniu odbywał się targ: w czwartki i niedziele.  Na placu odbywały się także najważniejsze publiczne festiwale i było to miejsce spotkań gawędziarzy, artystów i wszelkiego rodzaju handlarzy.  Stopniowo wraz z rozwojem miasta działalność na rynku spożywczym przeniosła się do stałego, zadaszonego targu, czynnego 7 dni w tygodniu, na wschód od placu.  Inni kupcy i sprzedawcy przenieśli się na stałe stragany na Rue de Portugal i Rue de Angleterre.

Okrąg zaczął służyć jedynie jako niewiele więcej niż duże rondo. W połowie XX wieku plac został odnowiony i obecnie znajduje się na nim duża fontanna z ławkami.

8.’CHEZ HASSAN’

‘Chez Hassan’ to niepozorna knajpka blisko Medyny, w której niekiedy ciężko było o wolny stolik. To tutaj zjecie coś również w dniach wolnych od pracy, bo knajpka jest cały czas czynna. Na zdjęciach umieszczamy menu z cenami.

9.RESTAURACJA ”LA BOQUERIA” W HOTELU FREDJ [również z napojami alkoholowymi]

W naszym hotelu położonym również niedaleko Medyny znajdowała się spora restauracja z w miarę przystępnymi cenami i pięknym widokiem. Jak już Dżunior mocno marudził, to mieliśmy na wyciągnięcie ręki bardzo przyjemne miejsce z dala od tłumów.

Skoro jesteśmy przy jedzeniu umieszczamy tutaj też odnośnik do naszego wpisu z kapitalnym jedzeniem w Marrakeszu jakbyście planowali rozszerzyć trip o Marrakesz: https://www.kuukandtravel.com/co-dobrego-zjedlismy-w-marrakeszu/ .

MIEJSCA DO ZOBACZENIA POZA CENTRUM MIASTA

Żeby wybrać się poza centrum Tangeru potrzebujecie oczywiście transportu. Opcji jest kilka. My zdecydowaliśmy się ze względu na małe dziecko na kierowcę, który spędził z nami pół dnia i był całkowicie nam podporządkowany. Za przejazd do miejsc, o których wspominamy poniżej w punktach i powrót do Tangeru zapłaciliśmy 50$ za naszą trójkę. Kierowcę załatwialiśmy przez hotel. Niektórzy korzystają podobno z taksówek dzielonych [osobiście ich nie widzieliśmy] i jadą pod latarnię, do której jedzie się około 30 minut [to 14km dystansu], a następnie pieszo dostają się do kolejnych punktów [wykluczacie miejsca 1. i 2. poniżej] i spod ostatniego punktu łapią taksówkę z powrotem do Tangeru.

A oto lista miejsc godnych uwagi zlokalizowanych poza centrum Tangeru oraz w stosunkowo bliskiej odległości od miasta:

1.PARC PERDICARIS

70-hektarowy park, na którego terenie można spotkać setki australijskich drzew eukaliptusowych [sprowadzonych tam w 1919r.] oraz palmy kalifornijskie i kanaryjskie to miejsce, które zostało tak nazwane po znanym synu amerykańskiego Ambasadora w Grecji, Ionie Hanfordzie Perdicarisie. Skąd ten człowiek znalazł się w ogóle w Tangerze? Pochodzący z zamożnej rodziny, urodzony w Atenach, ale mieszkający potem w USA i studiujący na Harvardzie porzucił studia na drugim roku i przeniósł się do Londynu, gdzie zaangażował się w romans z zamężną kobietą, Ellen Varley, z którą uciekł do Tangeru. W 1887r. P4erdicaris wykupił 70 hektarów zalesionego terenu w Tangerze. To tutaj wybudował swoje ”Place of Nightingales” [Miejsce dla słowików] z pięknym domem i wieloma roślinami z różnych zakątków świata [uwielbiał podróżować]. Aktualnie miejsce jest ulubionym parkiem mieszkańców Tangeru. To tutaj przychodzą na picnic i spędzają pół dnia.

2.OGRÓD BOTANICZNY DONABO

Mieliśmy nadzieję na spotkanie wielu wspaniałych gatunków roślin i odbycie dłuższego spaceru w pięknych okolicznościach przyrody wstępując do Ogrodu Botanicznego Donabo. W porównaniu do wielu ogrodów w różnych miejscach na świecie [w tym tych odwiedzonych w Polsce] ogród w Tangerze wypada słabiutko,. Wstęp kosztuje 50 dirhamów (5$). Na miejscu jest około 25 gatunków roślin z różnych stron świata: Chin, Madagskaru, Brazylii, Indii, RPA, USA czy Ameryki Południowej.

3.CAP SPARTEL [PRZYLĄDEK SPARTEL] + LATARNIA

Przylądek Spartel i działająca od 1864r. latarnia Spartel położona w pięknym miejscu na styku wód Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyckiego to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia. Latarnia Spartel była pierwszą latarnią wybudowaną na marokańskim wybrzeżu. Na miejsce wejdziecie po opłaceniu biletu wstępu [koszt to 50 dirhamów=5$]. W cenie jest wyjście na latarnię i podziwianie widoków z tarasu, ale w okolicy latarni też jest sporo fotogenicznych miejsc. Na miejscu można też coś zjeść. Słynna latarnia mieści się też na jednym z marokańskich banknotów ( o wartości 200 dirhamów).   

4.JASKINIE NIEDALEKO PRZYLĄDKA [CAVES OF CAP SPARTEL] + PUNKT WIDOKOWY ZE ZNAKIEM NA STYKU MORZA ŚRÓDZIEMNEGO I OCEANU ATLANTYCKIEGO

W bliskiej odległości od latarni znajdują się jaskinie oraz punkt widokowy ze znakiem pokazującym po której stronie znajdują się wody Morza Śródziemnego, a po której Oceanu Atlantyckiego. Niedaleko znaku stoją sprzedawcy z pamiątkami i przekąskami. Do jaskiń trzeba zejść po schodkach, tam też są 2 punkty widokowe.

5.PLAŻE: BOUHENDIA, SOL, ACHAKKAR, BAKACEM

Jadąc od latarni w kierunku słynnej jaskini Herkulesa miniecie piękne plaże, na których warto się zatrzymać. Są też oferowane przejażdżki na wielbłądach [bodajże na plaży Achakkar], ale niektóre zwierzęta nie mają dobrej opieki – to widać gołym okiem.

6.RESTAURACJA ”COTE SUD” PRZY PLAŻY BAKACEM

Restauracja Cote Sud położona zaraz przy fajnej plaży [Bakacem] mile nas zaskoczyła. To tam jadłam najpyszniejszą ośmiornicę w moim życiu [nawet wiecznie wybredny Kuduk (ze względu na swój zawód) sam potwierdził, że danie było bardzo smaczne]. Zjadł z Dżuniorem krewetki w panierce i już nie byliśmy w stanie nic wcisnąć przez wysokie temperatury. Restauracja ma widok na plażę, jest zadbana, kupicie tam też alkohole.

7.JASKINIA HERKULESA

Tak się zasiedzieliśmy we wspomnianej wyżej restauracji, że pocałowaliśmy ”bramki” do wejścia do słynnej jaskini Herkulesa. Użyczono nam tylko zdjęcie, które średnio nas przekonało, ale przedstawia właśnie dziurę w skale [niby w kształcie Afryki] z widokiem na ocean. Według legendy to tutaj Herkules spędził noc zanim ukradł złote jabłko z Ogrodu Hesperyd. Była to 11ta z 12 prac jakie zostały mu powierzone przez króla Eurysteusza. W późniejszym czasie Berberzy wykorzystali część jaskini, która została wykonana ludzkimi rękami. Podobno jaskinie jeszcze później były schronieniem dla przemytników i pełniły też rolę burdelu.

Zaraz przed wejściem po lewej stronie jest wejście do innej groty i jest to miejsce, które można nazwać ”tourist trap”, na którą sami się nabraliśmy. Kipiało aż kiczem. W środku nie ma absolutnie nic ciekawego. Powstawiali do jaskini wszystko co mieli [masę figurek i kiczowatych rekwizytów] i jeszcze otwarli na samym dole sklepik z badziewiem.  Mało tego ludzie robili sobie zdjęcia [uwaga!] ze zdjęciem dziury ze słynnej jaskini, które było umieszczone pośród całego kiczu:D Zrobiliśmy młodemu zdjęcie z posągiem Herkulesa i uciekliśmy.

Podobno od latarni Spartel do grot Herkulesa jest jakieś 4,5km wzdłuż linii brzegowej, a trasa jest dość przyjemna, więc jeśli mimo wszystko chcecie do tego miejsca zajrzeć można i tak: przynajmniej będziecie mieli piękne widoki po drodze:)

DNI, KIEDY NIC NIE ZAŁATWICIE

Trzeba zwrócić uwagę na to, że w Maroku inaczej funkcjonują restauracje, banki, miejsca do zwiedzania, sklepy. Przylecieliśmy do miasta w marokański dzień wolny od pracy, czego konsekwencją był fakt, że większość restauracji była zamknięta, tak samo było z miejscami wartymi odwiedzenia. W godzinach otwarcia np. muzeów czy restauracji możecie zauważyć, że poniedziałki i wtorki są takimi właśnie dniami. Wtedy też większość sklepów jest pozamykana. O ile muzea i sklepy się jeszcze przeboleje, co z jedzeniem? Wszyscy kierują wygłodniałych turystów do jednego miejsca – Vandalucia [mimo, że jak dobrze pochodzi się po mieście można zajrzeć do tanich jadłodajni czy chociażby zjeść fajnego kebaba u Hassana w knajpce przy drodze ”Chez Hassan”].

NIE POLECAMY RESTAURACJI ‘VANDALUCIA’

Nie polecamy restauracji Vandalucia , do której byliśmy zmuszeni się pokierować przez usypiającego w wózku Dżuniora i , która jest wskazana jako jedyna restauracja funkcjonująca we wszystkie dni tygodnia. Można wręcz nazwać ją taką ”turystyczną pułapką”. Gdyby nie fakt, że zrobiliśmy na miejscu awanturę oraz natrafiliśmy na bardzo uprzejmego młodego kelnera, który próbował załagodzić sytuację najlepiej jak mógł, wyszlibyśmy nie płacąc rachunku. Starszy facet zarządzający kelnerami na miejscu zaprosił nas do środka i zaczął opowiadać co dostaniemy do jedzenia bez podania menu. Kiedy zapytałam czy dostaniemy menu, powiedział, że przyniesie, ale nie wrócił; za to kelner zaczął już stawiać na stół oliwki, hummus, lokalny chleb, przekąski. Zapytałam jeszcze raz o menu i znowu ta sama gadka, że dostajemy cały zestaw i w tym jest ”to”, ”to” i to do wyboru, ale menu dalej nie zobaczyliśmy. Zapytałam 3ci raz i dostałam kartę ze zdjęciami dań i ustaloną ceną 15 euro (!) od osoby. Powiedzieliśmy facetowi, że nie chcemy tylu dań i, że przyszliśmy tylko na jedno danie i chcielibyśmy coś wybrać. W końcu patrząc na usypiające już dziecko zgodziliśmy się na jeden taki zestaw na naszą dwójkę. Miała być zupa harira, tajine z kurczakiem, 2 desery, owoce, herbata i kawa. W momencie jak kelner przyniósł nam zupę zdębieliśmy (to była mikro-porcja raczej dla dziecka niż dorosłego nie mająca nic wspólnego z zupą na zdjęciu w menu). Następnie przyniesiono nam typowy marokański deser, który wielkością był 1/5 deseru ze zdjęcia w karcie menu oraz tajine z malutką porcją kurczaka. Poprosiliśmy kelnera o wyjaśnienie i zaczęła się jazda. Mieliśmy już wychodzić, po czym chłopak błagał nas, żebyśmy tego nie robili i dali mu szansę naprawić sytuację. Do miejsca wchodziło wiele osób – turystów, którym wciskano to samo. Lokal ma zaskakująco dobre opinie na tripadvisorze, ale jeśli sami jednak zdecydujecie się tam pójść, przekonacie się, że mimo marokańskiego klimatu w środku i robiącego dobre wrażenie wystrojowi oraz czystości, jest to po prostu turystyczne jadło, gdzie jakości nie uświadczycie: przecież przyjdzie ktoś jeden raz i potem nie wróci, bo zaraz wyjeżdża.. Rezultatem naszej awantury był fakt, że dostaliśmy podwójne porcje: każdy z nas dostał wszystkie pozycje z menu indywidualnie. Zdjęcia w menu miały być rzekomo tylko poglądowe, bo twierdzili, że turyści nie zjedzą zaproponowanych porcji w takiej ilości. Tym razem nagle dało się nalać normalną porcję zupy dla każdego czy dać sporo kurczaka. Zastanawialiśmy się tylko czy na sam koniec nie okaże się, że jednak mamy zapłacić za 2 osoby te 30 euro w sumie skoro ”wymusiliśmy” sytuacją podwójne zamówienie. Na szczęście tak nie było, ale i tak niesmak pozostał. Potrawy były bez wyraźnego smaku – delikatne na modłę europejską [po smacznym Marrakeszu wypadły bardzo blado], dlatego mimo wszystko lepiej podejść do kawiarenki czy małego stoiska z jedzeniem czy chociażby do niepozornego ”Chez Hassan” zamiast upierać się na lokal ”Vandalucia” kiedy wszystko wkoło zamknięte.

SPRAWDZONE NOCLEGI

1.FREDJ HOTEL **** kilka kroków od ścisłego centrum

Nasz hotel miał świetną lokalizację, dobre śniadania i spory basen do dyspozycji. Bardzo miło wspominamy tam pobyt. Koszt pokoju wraz ze śniadaniami to 100$/noc.

2.KASBA BLANCA w sercu Medyny

Nocleg w centrum Białego Miasta z kapitalnymi widokami kosztuje 80$ [cena za pokój za noc]. To stamtąd z dachu podziwialiśmy fantastyczne widoki popijając marokańską herbatkę, kawkę oraz świeżo wyciskany sok.

KILKA SŁÓW NA KONIEC

Dla tych co planują zostać w Tangerze dłużej: warto pomyśleć o odwiedzeniu miasta Tetuan – andaluzyjskiej perełki oraz słynnego ”Niebieskiego Miasta” – Szafszawan [przejazd autobusem do tego miejsca zajmuje 2,5h jazdy – warto więc wybrać się tam nie tylko na 1 dzień]. A z racji tego, że do Tanger nie ma bezpośrednich lotów z Polski i trzeba trochę się nakombinować z połączeniami, tym bardziej warto pomyśleć o tripie w tamtą stronę jeszcze w najbliższym czasie, kiedy turystów z naszych stron jest tam niewiele. Oto europejskie miasta, z których macie tanie loty do Tangeru [od około 10 euro wzwyż]: Lizbona, Bergamo, Madryt, Rzym, Barcelona, Malaga, Paryż, Marsylia, Bruksela, Dusseldorf.

JEŚLI PODOBAŁ WAM SIĘ TEN WPIS ALBO DODALIBYŚCIE CO NIECO OD SIEBIE, SKOMENTUJCIE TEN POST. BĘDZIE NAM BARDZO MIŁO:) DO ZOBACZENIA GDZIEŚ W ŚWIECIE:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *