Będąc w Sewilli jedynie 3 dni nie miałam zbytniej okazji przetestować jej dogłębnie kulinarnie, więc mam lekki niedosyt 😛 Ale na pewno mogę Wam polecić restaurację ”Eslava”, w której skosztujecie tapas w zupełnie innym wydaniu! Nazwy ”cygaro Bequera” (hiszp. cigarro de Bequer) czy ”krew z cebulką” (hiszp. sangre encebollada) pewnie nic Wam nie mówią i wręcz brzmią dziwnie i nie zachęcają zbytnio do skosztowania tych dań.. ale no własnie: możecie się zaskoczyć 🙂

Restauracja Eslava położona jest w klimatycznym miejscu niedaleko Alameda de Hercules – to taki plac, gdzie jest spore skupisko restauracji, barów, na srodku jest plac zabaw dla dzieci i tam własnie wieczorem Hiszpanie licznie spędzają czas ze swoimi rodzinami. Kierując się do Eslavy warto więc przejsć sobie Alamedą, żeby zobaczyć jak wieczorem tętni życiem 🙂 Eslava tak naprawdę jest położona bardzo blisko klimatycznej Plaza de San Lorenzo z kosciółkiem w bardziej zacisznym miejscu, a mimo to bardzo ciężko jest znaleźć wolny stolik po 20:30. Ponadto ceny wcale nie są wysokie jak na tak dobre kulinarnie miejsce: za tapas zapłacimy od 2.70-3.50EUR. 

 

Co jadłam w Eslavie?

Absolutnym hitem w karcie jest  jajko gotowane w niskiej temperaturze na biszkopcie borowikowym i w karmelizowanych winie (po hiszp. huevo sobre bizcocho de boletus y vino carmelizado) i ta pozycja nie znika z karty już od ponad 7lat!

Cigarro de Bequer ma podobną historię , jest niemal niesmiertelne wypełnione z musem z kałamarnicy i algami.

Poza tym skosztowałam standardowych sardynek, żeberek w sosie rozmarynowo-miodowym, foie gras, wątróbki z cebulką czyli tej tzw. krwi z cebulą  (sangre encebollada):P Jako, że nie jestem fanem wątróbki nie za specjalnie mi przypadła do gustu, ale żeberka i fois gras – mniam!

 

Poza tym miejscem bardzo chciałam odwiedzić targ zaraz przy słynnym moscie Triana, ale nie udało się tym razem. Tylko wieczorem jak już był zamknięty wypatrywałam z zewnątrz jaki jest spory, a w ostatecznosci przy zwiedzaniu Setas de Sevilla wstąpiłam na chwilę do Mercado de la Encarnación, który specjalnego szału nie robił. Spodziewałam się tam więcej owoców morza i lokalnych specjalnosci, ale było jakos tak… normalnie. Jedynie moją uwagę przykuły martwe zające za szybą jednego ze stoisk:

Nie polecam krokietów z ogona byka /jadłam je w jednym z barów przy wieży Giralda/ – to najgorsze tapas jakie jadłam w Sewilli! Umiescili wewnątrz krokieta zmielone częsci ogona, a całosc była po prostu smakowo obrzydliwa. Co do tapas z ziemniakami pamiętajmy, że Hiszpanie robią je na zimno czy to patatas bravas z sosem paprykowym czy w sosie czosnkowym jak tutaj:

Oto co jeszcze spróbowałam w Sewilli:

Gambas al ajillo czyli popularne krewetki smażone w czosnku :

Poniżej policzki wieprzowe (dali do tego frytki – fuj!), paluszki z morszczuka w tempurze (tłuste, ale smaczne!), ogony langustynek z sosem czosnkowym i zieloną papryką, bocadillo con lomo (mięso było nieco suche i zero sosu w kanapce)..

Oczywiscie większosc dań w Hiszpanii, zwłaszcza tapas, robi się na patelni bądź w głębokim tłuszczu, więc są naprawdę tłuste. Ceny paelli były w Sewilli wysokie w miejscach koło których przechodziłam, więc tym razem nie skorzystałam. Mam nadzieję, że następnym razem przyjadę tam bardziej przygotowana pod względem ”gdzie warto zjesć, jakie miejsca są godne polecenia”. O Eslavie czytałam wczesniej i rzeczywiscie się nie zawiodłam! Jestem przekonana, że Sewilla kryje więcej takich perełek! A może Wy możecie cos podpowiedzieć? Jakie są Wasze miłe kulinarne wspomnienia z Sewilli?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *