Wiele osób patrzyło na nas jak na świrów słysząc, że chcemy jechać z 3-miesięcznym dzieckiem na Karaiby. Wiadomo, że taka podróż wymaga większego przygotowania jako, że decydujemy się na klimat, z którym maluch będzie miał styczność pierwszy raz. Jest masa naturalnych zagrożeń dla takiego szkraba począwszy od wody, innych bakterii, ryzyka odwodnienia, przegrzania, udaru, ukąszenia przez komary przenoszące dengę czy w najgorszym przypadku wstrząsu anafilaktycznego w wyniku uczulenia na coś, czego doświadczy dziecko na nowym terenie. Widząc wiele par podróżujących z maluchami sami zdecydowaliśmy się spróbować, i tak zaczęliśmy najpierw w 2gim miesiącu Dżuniora od wypadu na kilka dni do Aten, potem w 3-cim miesiącu był Madryt i w końcu padło na Dominikanę. Ktoś by pomyślał – skoro tyle ludzi tak jeździ, to widocznie się da.. – jasne, że się da, tylko pojawia się pytanie czy a) jesteście psychicznie na taką podróż gotowi, b) jesteście świadomi wszystkich zagrożeń jakie mogą mieć miejsce i wiecie jak się zachować w takich sytuacjach oraz c) znacie na tyle swoje dziecko, żeby dobrze odczytać jego potrzeby i umieć je zaspokoić czyniąc podróż czy pobyt przyjemnym również dla innych podróżujących.

Na większości blogów nikt nie wspomina, że taka podróż z maluchem może być prawdziwą udręką. Przecież takie szkraby nie przesypiają jednym ciągiem całej nocy [nasz Dżunior śpi max 2h, potem karmienie, i tak w kółko], a w ciągu dnia trzeba non stop mieć oczy wkoło głowy. Jeśli nie zorganizujemy sobie odpowiednio czasu i podzielimy obowiązków z partnerem względem dziecka, to taki wyjazd może stać się istnym koszmarem. Nie wyobrażam sobie nie mieć wsparcia ze strony Kuduka i cały czas na wakacjach zajmować się Dżuniorem.. Kocham moje dziecko, ale potrzebuję też choć na chwilę odetchnąć. Gdybym miała partnera, który uważałby, że to ja mam się tylko zajmować dzieckiem i nie miałabym w nim wsparcia zarówno w dzień jak i w nocy, to zrezygnowałabym w ogóle z takiego wyjazdu [ i wymieniłabym partnera :P]. Wsparcie partnera to jedno, ale jeszcze trzeba się przygotować na wyjazd, mieć wszystko wcześniej zaplanowane: bezpieczny transport, w miarę ”sprawdzony” hotel, wiedzieć gdzie na miejscu jest całodobowy lekarz, gdzie najbliższy szpital, wszystko co najpotrzebniejsze podczas pobytu powinno być zlokalizowane najlepiej w niedalekiej odległości od hotelu, etc. To już nie czasy kiedy jeździliśmy gdzieś w ciemno i na miejscu dogrywało się nocleg, spało u osób, które się spotykało w podróży, itd. Tutaj bezpieczeństwo i potrzeby dziecka są najważniejsze.

Chcemy w tym artykule skupić się na realnych zagrożeniach w trakcie naszej odbytej podróży, naszej organizacji [w końcu wybraliśmy się na inny kontynent z dzidzią mając tylko bagaże podręczne] i na wszelkich aspektach, które uważamy za istotne w kontekście podróży w tropiki z dzieckiem do 4tego miesiąca życia. Wielu zagrożeniom można w prosty sposób zapobiec jeśli wiemy co robić i co ze sobą zabrać w podróż.

REALNE ZAGROŻENIA W TROPIKACH I JAK IM ZAPOBIEC

  • AMEBOZA [inaczej pełzakowica lub neglebioza] to choroba, którą możemy złapać m.in. w Republice Dominikańskiej przez napicie się wody [kranówki, wody gruntowej, wody z basenu] lub zjedzenie surowych potraw [np. sałatek] płukanych w tej wodzie czy też przez napicie się drinka z kostkami lodu [tymi zrobionymi nie z wody butelkowanej]. Zabawy w basenie mogą się skończyć tragedią gdy my lub dziecko połkniemy trochę wody. Typowe objawy choroby to początkowo biegunka z domieszką śluzu, ból brzucha, wzdęcia, spadek wagi oraz gorączka, która nie musi wystąpić, następnie krwiste stolce i ból brzucha nie do zdzierżenia, a w ostateczności w niektórych przypadkach może nastąpić zgon w ciągu 72h.

Jak zapobiegać? Nie pić wody z kranu, nie jeść jedzenia płukanego w kranówie, przy myciu zębów płukać jamę ustną wodą butelkowaną, nie nurkować w basenie i nie łykać w nim wody, nie płukać i myć butelki po mleku dziecka w wodzie z kranu – zawsze mieć przegotowaną wodę w termosie, w rejonie poza turystycznym Punta Cana pytać z czego były robione kostki lodu bądź po prostu rezygnować z nich w świeżych sokach czy drinkach. Jeśli jesteś matką karmiącą piersią tym bardziej musisz uważać, bo przez swoje nawyki żywieniowe na miejscu możesz przenieść na swoje dziecko właśnie amebę i doprowadzić do tragedii.

Jeśli dojdzie do zakażenia, natychmiast trzeba się zgłosić do lekarza.

  • ODWODNIENIE – wymaga podłączenia dziecka pod kroplówkę, co w takim kraju jak Dominikana może kosztować na nasze nawet ponad 100 tys. złotych [dlatego ważne jest wykupienie dobrego ubezpieczenia – my wybraliśmy opcję z wysokością kwoty leczenia na niemal pół miliona złotych przez stronkę: KIOSKPOLIS <– możecie skorzystać KLIKAJĄC TUTAJ]. Wpisując kod rabatowy: KUDUK dostaniecie 10% zniżki na 1 lub 2 wiarygodne Towarzystwa Ubezpieczeniowe.

Jak zapobiegać odwodnieniu? Dziecko oprócz mleka powinno być nawadniane najlepiej co 1,5-2h. Ale co jeśli dzidzia, tak jak nasz Dżunior, nie wypije samej wody czy herbatki, bo nie lubi, wypluwa i krzywi się nawet jak poda mu się cokolwiek w wersji lekko słodzonej? Do przegotowanej wody dodajcie odrobinę mleka modyfikowanego [dosłownie niewiele proszku] tak, żeby oszukać malucha i , żeby mu się wydawało, że pije coś podobnego w smaku jak swoje mleczko.

  • PRZEGRZANIE NIEMOWLAKA [HIPERTERMIA] może prowadzić również do odwodnienia. Co do objawów: dziecko wyraźnie się poci, ma zaczerwienione policzki, ciepłe czoło, kark i plecy i jest rozdrażnione i płaczliwe.

Jak zapobiegać przegrzaniu? Jeśli dziecko ma ciepłe ręce i nogi, ale kark i plecy mają normalną ciepłotę, można mu po prostu schłodzić kończyny. Nasz najlepszy ‘’patent’’ to pielucha tetrowa zamoczona w chłodnej wodzie, którą okładamy Dżuniorowi kończyny, przykładamy do szyi, plecków, czoła i brzuszka.

W tropikach słońce jest szczególnie niebezpieczne dla takiego malucha. Przed wyjściem na zewnątrz zawsze smarowaliśmy Dżuniora kremem z filtrem 50 dla niemowląt od pierwszego roku życia, zakładaliśmy mu czapeczkę i staraliśmy się po wyjściu na zewnątrz szukać zacienionych miejsc lub sami osłaniać go też np. pieluchą tetrową. W ciągu gorącego dnia Dżunior najlepiej czuł się na plaży w cieniu pod palemką w niedalekiej odległości od przyjemnego szumu morza. Wiatr działał też schładzająco, a maluch najsmaczniej spał w namiocie turystycznym wyposażonym również w moskitierę.

Pamiętajmy, że w gorącym klimacie decydując się na zwiedzanie, nie powinniśmy zabierać niemowlaka na spacer po mieście w godzinach 11:00-15:00. Ogółem zwiedzanie miejsc niezacienionych powinno odbywać się albo rano albo późnym popołudniem, żeby nie wyrządzić dziecku krzywdy. Jeśli podczas wyjazdu wypożyczacie samochód tak jak my, to nie zapomnijcie mieć ze sobą cienki kocyk lub chociażby ręcznik z mikrofibry, którym przysłonicie szybę w samochodzie, w której uderza gorąc na dziecko siedzące w foteliku.

Pamiętajcie, że do przegrzania może też dojść w dusznym pomieszczeniu/miejscu. Sami dobrze wiemy, że niekiedy sam cień przy basenie nic nie dawał kiedy w powietrzu było czuć duchotę, dlatego w wyjątkowo upalne dni nigdy nie decydowaliśmy się na relaks przy basenie, gdzie nawet nie dało się odczuć wiatru, i większość czasu spędzaliśmy na plaży.

Niestety w najgorszym wypadku jeśli nie zapewnimy dziecku ochrony możemy doprowadzić do udaru, który może trwale uszkodzić komórki nerwowe, a nawet doprowadzić do śmierci.

  • DENGA – choroba rozwijająca się po ukąszeniu przez komara ją przenoszącego zazwyczaj za pierwszym razem przechodzi bezobjawowo bądź z lekką gorączką i nie wymaga hospitalizacji. Po kolejnych ukąszeniach może już nie być tak wesoło, zresztą sama coś na ten temat wiem, bo 3 lata temu swoje przeszłam leżąc w szpitalu w Malezji [napisałam o tym tutaj–> https://www.kuukandtravel.com/jak-zachorowalam-na-denge-w-azji-pld-wschodniej/].

Jak zapobiegać ukąszeniom? Po pierwsze, wybierając się w podróż z 2-3-4-miesięcznym niemowlakiem na pewno nie zdecydowalibyśmy się na wyjazd do danego kraju w porze deszczowej, czyli podczas wysypu komarów. Po drugie, zabieramy moskitierę na wózek, namiot z moskitierą, nie śpimy przy otwartym oknie bez moskitiery i ubieramy malucha w pajacyka z długimi rękawami, a dodatkowo używamy plastrów przeciw komarom, które przyklejamy mu na ubranko [można też na wózek/namiot]. Plastry wydzielają zapach odstraszający komary, a jeden plaster jest skuteczny przez około 4h. Można je kupić online w aptekach, zwłaszcza, że poza sezonem nie znajdziecie ich na stanie stacjonarnie w aptece. Dla większych dzieci słyszeliśmy o opaskach na rękę, które też wydzielają zapach odstraszający komary, ale to niedobry pomysł dla niemowlaka, który wkłada łapy do buzi [a sprayów i repelentów nie chcieliśmy aplikować takiemu maleństwu, żeby mu nie zaszkodzić].

W trakcie naszego pobytu natknęliśmy się może na kilka komarów pod wieczór, ale jak już było ciemno nie wychodziliśmy nigdzie z Dżuniorem, żeby nie ryzykować, a w pokoju wytępiliśmy przed spaniem co się dało:)

 

  • WĘŻE, PAJĄKI, KRABY, SKORPIONY, etc. – w tym przypadku trzeba po prostu mieć oczy wkoło głowy, dlatego najlepsze jest dzielenie się obowiązkami i jak jeden rodzic idzie wykąpać się w morzu czy poopalać w pełnym słońcu, to drugi ogarnia malucha w 100%ach. Raz mieliśmy sytuację jak mały krabik zapierniczał na plaży blisko namiotu młodego –  w takim układzie ułożenie dziecka na podwyższonym leżaku wydaje się bardziej bezpieczne, żeby robactwo do niego nie dotarło, zwłaszcza, że namiot nie jest zamknięty całkowicie. Mimo wszystko namiot spełnia masę różnych funkcji i może być po prostu łóżeczkiem turystycznym nawet w pokoju hotelowym.

  • ANAFILAKSJA / WSTRZĄS ANAFILAKTYCZNY – jest reakcją nadwrażliwości często alergicznej zazwyczaj pojawiającą się u malutkich dzieci dosłownie w ciągu kilku sekund do kilku minut po narażeniu na czynnik wywołujący, którym mogą być: wspomniana ameba w wodzie pitnej czy w basenie, leki, pokarmy, jady owadów. Najczęstsze objawy to: trudności z oddychaniem, duszności, nieżyt nosa, rumień/pokrzywka na skórze, chrypka, kaszel, ból brzucha, wymioty, biegunka, etc.]. Wstrząs w formie ciężkiej może zagrozić życiu dziecka.

Jak zapobiec? Przede wszystkim w miarę możliwości nie narażając dziecka na kontakt z czynnikami wywołującymi lub ograniczając ten kontakt. Tak samo jak w przypadku amebozy dziecko nie powinno m.in. łykać wody z basenu. Jeśli jesteśmy przewrażliwieni na tym punkcie, to w przypadku niemowlaka możemy go w ogóle nie zabierać ze sobą do basenu, a w zamian wybrać kąpiel w morzu. Musimy również bardzo uważać i chronić dziecko przed wszelkimi ukąszeniami przez owady, które mogą, ale nie muszą spowodować anafilaksję [tego nie przewidzimy]. 2-3-4-miesięczny niemowlak nie jada jeszcze z nami żadnych posiłków poza swoim mleczkiem, więc nie musimy się przynajmniej obawiać zagrożenia ze strony żywieniowej [poza wspomnianym faktem, że karmiąca piersią mama nie może pić wody z kranu czy pić napojów z kostkami lodu zrobionymi z kranówki, żeby nie przenieść ameby na swoje dziecko].

Znamy przypadek naszej znajomej, która doświadczyła właśnie wstrząsu anafilaktycznego swojego dziecka w Dominikanie zaraz po kontakcie jamy ustnej małego z wodą z basenu. Gdyby nie fakt, że miała przy sobie adrenalinę w strzykawce do szybkiego zaaplikowania dziecku domięśniowo [np. w udo], to doszłoby do tragedii. Przy ciężkim wstrząsie potrzebna jest natychmiastowa reakcja. Lekarz w takiej sytuacji nie ma możliwości pomóc na czas. Dlatego tuż przed wyjazdem zaopatrzyliśmy się w adrenalinę i zawsze nosiliśmy ją ze sobą w plecaczku podręcznym Dżuniora.

W PRZYPADKU KTÓREJKOLWIEK SYTUACJI POWYŻEJ JEŚLI JUŻ TRZEBA BĘDZIE ZABRAĆ DZIECKO DO LEKARZA CZY SZPITALA, pamiętajcie, żeby mieć ze sobą:

1.POLISĘ UBEZPIECZENIOWĄ – najprawdopodobniej najpierw zadzwonisz do ubezpieczyciela z prośbą o wskazanie najbliższej placówki, którą oni uznają po to, żeby od początku pokryli koszty leczenia

2.PASZPORT niemowlaka

3.KSIĄŻECZKĘ ZDROWIA dziecka z wbitymi dotychczasowymi szczepieniami [ BTW tak małego dziecka nie szczepi się jeszcze na choroby tropikalne].

Jeśli mimo świadomości powyższych zagrożeń wciąż chcecie spróbować swoich sił i myślicie o zabraniu maluszka w tropiki, to przejdźmy do przyjemniejszej części tego wpisu, czyli:

Jak ogarnąć wielogodzinną podróż samolotem z 2-3-4-miesięczniakiem tak, żeby wszyscy byli zadowoleni i trochę odpoczęli?  Jak spakować się do samolotu z takim maluchem mając tylko bagaże podręczne? Oraz jakie gadżety ułatwią Wam funkcjonowanie na miejscu? Co zrobić w przypadku zbyt głośnego otoczenia, dudniącej muzyki, kiedy nie macie możliwości ucieczki z dzieckiem w cichsze miejsce? Co zrobić jak dziecko nie ma do dyspozycji wózka, a oprócz dziecka dźwigamy jeszcze swoje rzeczy? Jak ogarnąć przewijanie i karmienie w samolocie? etc.

 

 

JAK SPAKOWAĆ SIĘ TYLKO W BAGAŻ PODRĘCZNY PODRÓŻUJĄC Z 2-3-4-MIESIĘCZNYM BĄBLEM?

Tak jak widać na zdjęciu poniżej jest to jak najbardziej wykonalne.

Tanie linie lotnicze zezwalają ogółem na 5-kilowy bagaż podręczny dla malucha [nikt nie sprawdza wagi] + wózek [każdy poza gondolą, która jest traktowana jako bagaż rejestrowany; my mieliśmy fotelik + dół wózka, dzięki czemu mogliśmy wykorzystać też fotelik w wypożyczonym na miejscu samochodzie]. Duże linie lotnicze zezwalają z kolei na 10-kilowy bagaż podręczny dla dziecka + wózek + czasami jeszcze jedna rzecz/mała torba.

Wózek powinien być oklejony [dokładnie 2 jego części] przez obsługę przy check-inie mimo, że nie mamy bagaży rejestrowanych ze sobą. Nie przejmujcie się kolejkami, a podejdźcie z boku poza kolejką i zapytajcie czy możecie skorzystać z pierwszeństwa obsługi jako, że tylko potrzebujecie oznaczyć wózek. Wierzcie nam, że wszędzie nas przepuszczali. Następnie z wózkiem udawaliśmy się przez odprawę z bagażem podręcznym aż do bramek, a potem wsiadając do samolotu trzeba było go wydać obsłudze przy samolocie na płycie lotniska w 2 częściach: fotelik + złożony spód wózka. Oczywiście schowek w dolnej części wózka służył nam na schowanie takich rzeczy jak: namiotu turystycznego, rożka czy dodatkowego koca dla Dżuniora[wzięliśmy 2], które musieliśmy wyciągnąć do samolotu przy oddawaniu wózka [wózek po przylocie odbieracie na taśmie z bagażami lub w punkcie niewymiarowych bagaży]. Ogółem na lotniskach takich jak: Ateny, Madryt czy Punta Cana nie staliśmy w ogóle w kolejkach, gdyż korzystaliśmy z osobnego przejścia dla rodzin czy to do kontroli celnej czy paszportowej, a na długich lotach rodziny z dziećmi do 2. roku życia są proszone do samolotu w pierwszej kolejności:)

Dla Dżuniora kupiliśmy jeszcze przed jego przyjściem na świat plecak, który po rozłożeniu tylnej części spełnia również funkcję: przewijaka czy łóżeczka turystycznego.

W środku plecak ma m.in. kieszonki termiczne trzymające temperaturę w butelkach, mało tego, ma masę kieszonek na różne rzeczy: termosy, pampersy, ubranka na przebranie czy wilgotne chusteczki. To wszystko, co widzicie na zdjęciu udało się w nim spakować plus jeszcze oczywiście kilka pieluch.

Na zdjęciu wśród wyposażenia znajdują się:

– 2 termosy [jeden na wrzącą wodę do odparzania smoczków/butelek, drugi na ciepłą wodę do przygotowania pokarmu; pamiętajcie, że podróżując z niemowlakiem nie ma ograniczenia co do ilości płynów w bagażu podręcznym/ na jednej kontroli mieliśmy też ze sobą zimną wodę butelkowaną i przeszła bez problemu]

– 2 butelki na pokarm dla dziecka [jedna z przygotowanym pokarmem, który można zużyć do 2h, a druga z przesypanymi kilkoma miarkami proszku z mleka modyfikowanego z umieszczoną w środku mini-łyżeczką do odmierzania]

1 puszka mleka modyfikowanego [w zasadzie nie otwierana w ogóle podczas podróży samolotem, jako, że część proszku do przygotowania pokarmu była umieszczona w jednej z butelek; ogółem mieliśmy ze sobą w samolocie 2 puszki: 2ga była schowana w plecaku Kuduka, a 3cią kupiliśmy na miejscu w sklepie przy plaży Arena Gorda w Punta Cana /drogo!/ Koszt: 30$]

apteczka, z a w niej m.in.: czopki glicerynowe na zaparcia, czopki przeciwbólowe z paracetamolem, krople o działaniu przeciwgorączkowym i przeciwbólowym, krople na kolki [Espumisan/Sab simplex], Octenisept na odkażanie ran, plastry na rany, plastry na komary, żel na ząbkowanie, torebka termoizolacyjna z adrenaliną w strzykawce, krem ochronny do skóry wrażliwej dziecka, filtr 50 dla dzieci od 1.roku zycia przelany do mniejszej butelki, krem na odparzenia, sól fizjologiczna, patyczki do czyszczenia nosa i uszu

pieluszki tetrowe [2 w plecaku podręcznym małego, i 3 pozostałe w plecaku podręcznym dorosłego]

mokre chusteczki do higieny intymnej [na miejscu dokupywaliśmy opakowanie – koszt był 2x wyższy niż w Polsce/ w hipermarkecie Jumbo w Bavaro w Punta Cana/

– 2 smoczki

pampersy [ kilka sztuk było w plecaku u młodego ,a  reszta u nas; na miejscu dokupywaliśmy pampersy i najtaniej kupiliśmy je w aptece w Bayahibe za 65zł [700 DOP] za paczkę z 43 szt., a najdrożej wynosiły w lokalnym sklepie przy plaży Arena Gorda w Punta Cana, bo 30$]

pieluchy wodoodporne

organizer z ubraniami [pozwijane często w rolkę ubrania umieszczamy w organizerku, który na koniec zapinamy zamkiem. Ważne, żeby organizer miał siateczkę, wtedy dużo łatwiej będzie nam się ogarnąć i wiedzieć co jest gdzie dokładnie w nim spakowane.]

ręcznik z mikrofibry

słuchawki wygłuszające dla niemowląt do 6. miesiąca życia chroniące przed hałasem

Oczywiście niezbędnikiem podczas wyjazdu również jak zwykle okazała się CHUSTA. Niemowlaki do 6. miesiąca życia nie powinny być noszone w nosidłach ze względu na wymuszoną pozycję siedzącą, której jeszcze same nie ogarnęły. Możemy im w ten sposób bardzo zaszkodzić, dlatego dla malutkich dzieci najodpowiedniejsza jest chusta. W domu używamy chusty kółkowej w razie potrzeby, natomiast w podróży zdecydowanie polecamy chusty elastyczne. Początkowo wydaje się, że motanie chusty jest czasochłonne i skomplikowane, ale po około 5 wiązaniach każdy zmienia drastycznie zdanie i nie wyobraża sobie podróżowania bez ‘’chustonoszenia’’ bąbla.

Po pierwsze, dziecko czuje się bezpiecznie. Po drugie, czuje bicie Twojego serca, jest mu ciepło, a chusta ściśnięciem imituje odczucia malucha kiedy jeszcze był w ciasnym brzuchu. Po trzecie, chusta pomaga na kolki, odbicia i jest ulubioną pozycją do spania dla malucha, a Ty masz 2 wolne ręce. Zwykle idąc pod samolot oddając wózek mamy już Dżuniora zawiązanego w chuście. W trakcie lotu małym samolotem [kiedy to niemowlę musi zajmować miejsce razem z rodzicem] również korzystamy z chusty, natomiast na długich lotach rezerwowaliśmy wcześniej e-mailowo kołyskę do spania dla bąbla, o której więcej w dalszej części wpisu.

Co do naszych bagaży podręcznych: są to plecaki militarne zamówione przez Internet [naszych wzorów ostatnio nie znalazłam w Internecie, ale jeśli zależy Wam na takich funkcjonalnych plecakach, to wpiszcie w przeglądarce internetowej: ‘’plecaki militarne/wojskowe’’, to coś podobnego dorwiecie:)]. Plecaki te mamy już od kilku dobrych lat i sprawdziły się m.in. w podróży do Meksyku czy Nowego Jorku. Tym razem do Dominikany naturalnie zabraliśmy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy: jak najmniej ubrań, butów [zresztą nie ma sensu dźwigać masę ciuchów w tropiki, prawda?], aby m.in. mieć u siebie trochę miejsca na niezbędne rzeczy dla Dżuniora: dodatkową puszkę mleka, całe opakowanie pampersów czy pieluchy tetrowe..

Pytanie, które już padło: ‘’Jak ogarnąć wielogodzinną podróż samolotem z 2-3-4-miesięczniakiem tak, żeby wszyscy byli zadowoleni i trochę odpoczęli?’’

Rozwiązaniem jest przede wszystkim wcześniejsze zarezerwowanie kołyski dla niemowlaka. Będzie czuł się niemal jak w swoim łóżeczku, a przez siateczki po bokach kołyski będziecie widzieć jego buzię i jak jest ułożony. Ze względów bezpieczeństwa na czas startu, lądowania i turbulencji trzeba mieć dziecko ze sobą na miejscu przypięte do nas pasami.

Obsługa preferuje pozycję malucha na fasolkę przy zapięciu pasów, natomiast nasz Dżunior nie lubi tej pozycji poza sytuacją kiedy jest karmiony. Jakie więc pozycje były dozwolone? M.in. pozycja niemowlaka na brzuchu na kolanach rodzica, pozycja na ramieniu dorosłego, czy trzymanie dziecka brzuszkiem na ręce rodzica. Poza tym wszelkie pozycje na brzuchu Dżuniora pomagały mu też na kolki. Miejsce z kołyską oznacza też sporo przestrzeni na nogi dla rodziców jako, że kołyska jest przymocowana do ściany, a przed nami nikt nie siedzi.

Co do przewijaków w toalecie zazwyczaj są dostępne w bliskiej odległości od kołyski, choć raz nam się zdarzyło, że tak nie było. Poza tym to zazwyczaj jedna toalety na 4 obok siebie ma przewijak, co jest oznaczone specyficznym symbolem. W dużym samolotach przewijaki są wielkościowo odpowiednie, natomiast podczas lotu tanimi liniami strach dziecko przewijać w toalecie na tak małej ‘’deseczce’’, która jest do dyspozycji. Większe dzieci praktycznie się tam nie mieszczą.

Tak malutkie dzieci uwielbiają spać w samolocie. Wszechobecny szum kołysze je do snu. Nasz Dżunior śpi podczas lotu dużo więcej niż standardowo, choć często się budzi [jak zwykle]. Pamiętajcie o przygotowaniu wcześniej mleka w butelce w razie potrzeby, żeby nie stresować się i móc podać pokarm dziecku najszybciej i najsprawniej jak się da. Bardzo istotne jest też przygotowanie dziecka na start oraz lądowanie samolotu kiedy jest ryzyko, że ciśnienie może spowodować dyskomfort niemowlęcia. Nasz Dżunior póki co nie ma z tym problemu po 6 wypróbowanych lotach, ale zaleca się, aby dziecko przełykało na moment startu i lądowania. Opcje są różne: karmienie piersią, karmienie butelką bądź ssanie smoczka.

A jeśli w trakcie lotu potrzebujecie napełnić przynajmniej jeden z termosów gorącą wodą, poproście o to obsługę [za to się nic nie płaci oczywiście].

TROCHĘ O KOSZTACH WYJAZDU

Gdybyśmy zdecydowali się na biuro zapłacilibyśmy w tym okresie minimum 7000zł/os. Cena kosmos, więc zaczęłam szperać w Internecie i znalazłam bezpośredni lot z Madrytu do Punta Cany linią World2Fly, potem dokupiłam Ryanaira z Krakowa i na powrót wizzaira do Wawy. Bilety lotnicze wyniosły 2200zł/os. Na stronie sieci hoteli Riu wybraliśmy dosłownie najtańszy hotel All Inclusive **** za 1500zł/os/7 nocy (dzidzia oczywiście ma pobyt za darmochę).
To oczywiście pierwszy wyjazd z maluszkiem tak daleko, dlatego chcieliśmy, żeby wszystko było na miejscu: lekarz 24h na wszelki wypadek, piękna plaża w pobliżu, bezpieczny hotel, itd.
Koszt Ubera z lotniska to mniej więcej 70zł za 26km w naszym przypadku.
Z lotniska mieliśmy wypożyczony samochód za 50$/dzień + ubezpieczenie. Mieliśmy go na 2 dni.

MAMY NADZIEJĘ, ŻE NASZ ARTYKUŁ PRZYDA WAM SIĘ W PLANOWANIU WYPADÓW NIE TYLKO W TROPIKI Z WASZYMI MALEŃSTWAMI. Dodatkowym plusem podróży z 2-3-4miesięcznym bąblem jest fakt, że jest niemobilny, niczego nie dotyka, choroba brudnych rąk go więc praktycznie nie dotyczy, nie ma roszczeń co do zabawek, gier, bajek, a największą dla niego atrakcją jest to, że ma Was razem 24h na dobę zaangażowanych dużo bardziej w jego osobę niż na co dzień. Minusem w razie choroby jest fakt, że praktycznie dzieci do 3. miesiąca życia nie da się ‘’wyleczyć’’ samemu, i mogą wymagać zdecydowanie częściej hospitalizacji niż starsze dzieci – na to zwróciła nam uwagę położna Dżuniora.

Jeśli Waszym zdaniem nasz wpis nie wyczerpuje tematu i chcielibyście coś dodać od siebie, napiszcie w komentarzach co dla Was jest istotne podczas podróży samolotem z takim maleństwem. Szczerze mówiąc, gdyby nie Wasze wiadomości i zapytania odnośnie naszej podróży z Dżuniorem, nawet byśmy nie przypuszczali, że ten temat będzie dla kogokolwiek aż tak przydatny.

 

3 Replies to “Podróż w tropiki z 3-miesięcznym bobasem z bagażem podręcznym”

  1. Super sprawa, piękna relacja! Nie spotkaliśmy się wcześniej z taką kołyską do samolotu – to na pewno spore udogodnienie!

    1. Dziękujemy, Aniu! Bardzo nam miło:) Taka kołyska pomaga rodzicowi trochę odetchnąć podczas lotu, dlatego gorąco polecamy:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *