Peru nie należy do najtańszych destynacji turystycznych, ale są w tym kraju również i takie miejsca, które zachwycają fauną i florą, a wcale nie dadzą nam odczuć dużo po kieszeni. Tzw. ”peruwiańskie Galapagos” lub ”Galapagos dla ubogich” czyli Islas Ballestas (wyspy Ballestas) są doskonałym tego przykładem. Byliśmy w Peru w 2014 roku, więc na pewno aktualnie cena takiego ”wypadu” na miejscu będzie nieco wyższa; natomiast my będąc nastawieni na koszt 40zł za 2-3h zorganizowanej wycieczki łodzią nie dawaliśmy jednak za wygraną przy targowaniu się i de facto zbiliśmy cenę o połowę 🙂 Wrażenia były mega: pierwszy raz w życiu widzieliśmy tyle lwów morskich, kolonie pelikanów i innych ptaków, a nawet pingwina Humboldta, w ich środowisku naturalnym 🙂 i mamy nadzieję, że relacja poniżej też w Was zaszczepi chęć odwiedzenia tego miejsca będąc w Peru 🙂

Na wyspy Ballestas nie można się wybrać tak po prostu samemu. Jedyną opcją jest wykupienie wycieczki turystyczną łodzią i zwiedzanie tylko z łodzi, gdyż jest to teren chroniony. My załatwiliśmy sobie wycieczkę będąc w Paracas. Jeszcze nie dotarliśmy do naszego hostelu umordowani po podróży autobusem z Limy, a już zaczepiano nas po drodze oferując wycieczki za 50zł/os i więcej. Jak już się ogarnęliśmy, ruszyliśmy do różnych biur podróży i w ostateczności udało się ugrać wycieczkę za 20zł/os. (trzeba do tego doliczyć jeszcze opłatę portową/kwoty niestety nie pamiętamy), a gdybyśmy do tego chcieli w 1 dzień zwiedzić główne punkty Półwyspu Paracas, to całość wyszłaby nas 40zł/os. i wtedy byłaby to już wycieczka na cały dzień (o wycieczce po Płw.Paracas dowiecie się w kolejnym poście – to tam po raz pierwszy widzieliśmy delfiny na dziko :)).

Pierwszym punktem programu podczas zwiedzania był tzw. El Candelabro, wokół którego krąży wiele legend dotyczących tego jak tak naprawdę powstał. Kandelabr wygląda zjawiskowo, ale co to takiego? To po prostu rysunek w kształcie ogromnego trójramiennego świecznika wykonany na piasku.. Ma on wysokość 150m i ponad 150m szerokości. Wyryty w piaszczystym wzgórzu widoczny z oceanu był świetnym znakiem nawigacyjnym dla miejscowych żeglarzy. Rzeczywiście przypomina trochę naziemne gigantyczne rysunki z Nazca, o których powstaniu też niewiele wiadomo. Kandelabr wg miejscowych mógł byc dziełem piratów, którzy oznaczyli ten teren jako miejsce, gdzie zostało zakopane złoto; ponadto niektórzy wierzą, że to dzieło kosmitów podobnie jak bardzo regularne linie na pustkowiu w Nazca.. Są to jedne z najbardziej tajemniczych miejsc na peruwiańskiej ziemi.

Po obejrzeniu gigantycznego piaskowego świecznika czas było przyjrzeć się bliżej niesamowitym zwierzętom wylegującym się zwłaszcza na formacjach skalnych. Niezliczona ilosć lwów morskich, pelikanów i innych ptaków /ogółem teren ten jest domem dla 150 gatunków ptaków morskich/. Można tam zobaczyć słynne peruwiańskie pingwiny, tzw. pingwiny Humboldta, a także m.in. kormorany czy głuptaki. Rzadko udaje się spotkać delfiny i wieloryby, ale przy odrobinie szczęścia rzekomo jest to możliwe.

 

Zdecydowanie najlepszą porą na spotkanie ze zwierzętami jest poranek, kiedy jeszcze nie jest tak gorąco i wtedy właśnie w pełnej okazałości można zobaczyć jak najwiecej zwierząt:) Oscylujcie więc w okolicy godz. 7:30/8:00 a nie pożałujecie 🙂

Oczywiście wybierając się tam rano należy wziąć ze sobą ciepłe swetry: nieźle wieje od oceanu, więc nie ma co ryzykować. W ciągu dnia będziecie mieli skwar, ale o tej porze trzeba się przygotować na poranny chłodzik 🙂

Bilety na rejs załatwcie oczywiście przynajmniej dzień wcześniej 🙂

Gdzie spaliśmy w Paracas?

Naszym domem na kilka dni był Paracas Backpackers Hostel na ulicy Av. Los Libertadores s/n, Paracas, gdzie za pokój prywatny dla 2 osób zapłacilismy 80zł. Mieścina Paracas jest tak mała, że tak czy siak by się coś znalazło na miejscu.

Jak dojechaliśmy do Paracas?

Z Limy do 3h bylismy już w Paracas. Jechaliśmy autobusem Cruz del Sur za 50zł w 2014 roku. Aktualnie ceny na ich stronie to 65-80zł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *