Lubicie próbować nieznane Wam smaki innych kultur? My zdecydowanie tak To właśnie ten aspekt podróży uwielbiamy najbardziej Nie zawsze to, co wygląda obrzydliwie smakuje jak wygląda i na odwrót, można się zaskoczyć 😛 Czego my do tej pory próbowaliśmy w podróży? M.in. pająków, skorpionów i różnych robali w Tajlandii, Kambodży i Chinach, mięsa swinki morskiej czy lamy w Peru, mięsa kangura w Australii, kaczego zarodka czy glutowatego robala drzewnego (‘tamilok’) na Filipinach, larw os i żywych mrówek z drzewa w ekwadorskiej dżungli, mięsa węża w Indonezji, mięsa krokodyla i strusia w Kenii, różnych potraw z matchy, lodów o smaku sake czy kwitnącej wisni w Japonii, singapurskiego chilli kraba czy surową trzcinę cukrową w wietnamskich górach. Nie wszystkie smaki budziły naszą sympatię, ale zdecydowanie testowanie kuchni innych kultur jest neizapomnianym doswiadczeniem, zwłaszcza jesli wiąże się z tym masa emocji 🙂
Najtrudniej było nam się przekonać do spróbowania kaczego zarodka, tzw. baluta w Manili na Filipinach i była to chyba jedyna rzecz, którą Michał zjadł praktycznie całą, a ja po jednym kęsie już miałam dosć. Oczywiscie do baluta dodaje się przyprawy: sól, pieprz, chilli i najpierw trzeba wypić płyn ze srodka, a następnie wyjesć twardy i gumowaty srodek. Filipińczycy traktują jajo baluta jako swietną przekaskę do piwa.
Równie zawiedzeni bylismy smakiem glutowatego robala drzewnego ‘tomiloka’. Można go jesć na 2 sposoby, albo całkowicie na surowo, albo smażonego w panierce. My jednak wybralismy tę drugą, może i bezpieczniejszą wersję 🙂 Ciężko ten smak do czegokolwiek porównać. Spróbowalismy tomiloka w Puerto Princessa i nie bylismy w stanie dojesć miski, smak jest dosyć mdły i po pewnym czasie już nie ma się ochoty kontynuować jedzenia.
W Puerto Princessa również skosztowalismy grillowanych jelit z kury i swini w postaci szaszłyków i tu trzeba przyznać, że smakowo wypadły całkiem nieźle:
Najgorszym dla mnie smakiem, który przyprawiał mnie o wymioty był smak wolich jąder, które spróbowałam w Kenii. Znaleźlismy się w swietnej restauracji Carnivore w Nairobi, gdzie za 40 dolarów można było jesć ile wlezie, trzeba było tylko zasygnalizować kiedy miało się dosć i tak mięsożercy mogli spróbować masę różnych rodzajów mięsa: krokodyla, strusia, jagnięciny, dzika, kury, bawoła, woła, etc.
Mięso krokodyla okazało się bardzo podobne w smaku do kurczaka:
Z kolei po wizycie na indonezyjskim targu w Tomohon na wyspie Sulawesi, przekonalismy się jak mało mięsa w tym kraju spróbujemy. Zapewne pamiętacie nasz wpis o zarzynaniu kotów i psów na owym targu i sprzedawaniu ich mięsa. Sprzedawano tam również mięso nietoperzy, wężów, małp, szczurów no i oczywiscie inne rodzaje mięs bardziej ”jadalne” dla nas z perspektywy naszego myslenia kulturowego. W Indonezji spróbowalismy jedynie mięsa węża na Jawie w miescie Jogyakarta i nie było ono złe w smaku, natomiast nie urzekło nas jakos specjalnie.
Na Sulawesi w jej częsci chrzescijańskiej unikalismy jednak typowych restauracji, bo nie chcielismy dostać psa na talerzu, chociaż z drugiej strony nomenklatura RW w menu miała go oznaczać, więc raczej wiedzielismy czego nie chcemy zamawiać.
Po spróbowaniu różnego rodzaju pająków, skorpionów, koników polnych, chrabąszczy i innych robali w Tajlandii, Kambodży czy Chinach nie uważamy ich za jakies hardcorowe jedzenie. Większosć z nich smakuje bardzo podobnie przypominając smak chipsów.
Na słynnej Khao San Road w Bangkoku kosztują one więcej niż np. w kambodżańskim Siem Reap, a cena za tarantulę przebija resztę: w Tajlandii za 1 sztukę chcieli 10-15 dolarów, a w Kambodży tylko 1 dolara!
Jesli kogos zastanawia jak smakuje swinka morska, to zdecydowanie dla nas ma smak bardzo podobny do królika. Taka swinka jest nadziewana ziołami i tak naprawdę ma niewiele mięsa i kosztuje strasznie dużo: od 45zł wzwyż:
W Ekwadorze z kolei najczęsciej jadanym mięsem jest mięso wieprza (a na Filipinach jada się je w niedzielę palone na ognisku):
Z miasteczka Otavalo przywieźlismy wspomnienia w postaci smaku chrupiących larw os:
A z ekwadorskiej dżungli wciąż czujemy łaskotanie żywych kwasnych mrówek po przełyku. Wbrew pozorom to ten niesamowity kwas skwasił mi minę, a nie mrówki:
A oto inne smakołyki z Ameryki Południowej:
owoc kaktusa:
sok z trzciny cukrowej, który również jest dostępnyw Azji:
grillowany specyficzny banan z serem w srodku:
Jak widać masa jedzenia przeszła przez nasze żołądki 😛 i pewnie to jeszcze nie koniec. Ponizej zdjęcia z róznych stron swiata z podpisanymi daniami/specjałami 🙂 Znajdziecie je również w naszej kulinarnej galerii z podróży dostępnej na głównej stronie bloga:)
A Wy? Czego spróbowaliscie w podróży? A może macie na cos chrapkę?
Ostrygi w Miyajima, Japonia.
Ślimaki z mega ostrym sosem i piwkiem Chang na Koh Lipe, Tajlandia.
Lody z zielonej herbaty w Kyoto, Japonia.
Podłużne małże na Koh Lipe, Tajlandia.
Kalmar w Port Barton, Filipiny.
Yogomi z białą truskawką, Tokio, Japonia.
Szaszłyki z białych truskawek w Tokio, Japonia.
Chilli krab w Singapurze.
Zupa na 2 fronty z owocami morza w Cameron Highlands, Malezja.
Nasi Campur w Bali Bird Park na Bali.
Mega gorzka herbata w Yangshuo, Chiny.
Super ostre zupy w Kantonie, Chiny.
Mieszanka smakołyków na wywarze w Siem Reap, Kambodża.
Tradycyjny Dal Bhat w Deruali, Nepal.
Nepalskie sniadanie w Sidhing, Nepal /owsianka na mleku z jaka, tybetański chleb, imbirowa herbatka/
Cao Lau w Hoi An, Wietnam – nasze sniadanie w homestayu.
Łosos z kawiorem, miso soup i dodatki w Osaka, Japonia.
Słodkie ziemniaki w Papui Zachodniej, Indonezja.
Mięso z kangura w Busselton, Australia.
Uczta podczas rejsu po Ha Long Bay, Wietnam.
Wegetariańskie smakołyki w Luang Prabang, Laos.
Rozmaitosci ugotowane podczas cooking class w Nyuang Shwe, Birma/Mjanma.
Danie dla całej rodzinie w Puerto Princesa, Filipiny.
Owoce na wodnym targu w Bangkoku, Tajlandia.
Karp na wodnym targu, Tajlandia.
Pikantna zupa z owocami morza w Sihanoukville, Kambodża.
Krewetki, Sihanoukville, Kambodża.
Gołębie w Siem Reap, Kambodża.
Kalmary w Xi’An, Chiny.
Pierożki w Pekinie, Chiny.
Przepyszne muzułmanskie jedzenie w Wuxi, Chiny.
Po prostu kokos 😛
Rybki i mięso sprzedawane w Tajlandii, podobnie też przygotowują je w Laosie.