Wcześniej znaliśmy Laos tylko z opowieści. Po pierwsze, słyszeliśmy, że jest to mega tani kraj. Czyżby pod każdym względem? Po drugie, że biednie tam podobnie jak w Kambodży czy Birmie.. Naprawdę? To skąd te wszystkie Toyoty Hilux czy inne vany wiodących marek samochodowych zasuwające wszędzie po drogach, nawet w małych wioskach? Dlaczego praktycznie nie ma starych samochodów, a te jeżdżące są na wypasie? Ponadto słyszeliśmy, że ludzie są super otwarci podobnie jak na Sri Lance.. Hmm, no i tu kolejny raz mamy wątpliwość.. To jak to jest naprawdę?
W Laosie byliśmy jakieś 3 tygodnie. Ktoś powiedziałby: ‘’To trochę za mało, żeby w pełni poznać ten kraj’’. Owszem, zgodzimy się, ale to również wystarczająco, żeby wyrobić sobie pewne zdanie na temat ludzi, ich mentalności, kultury, różnych miejsc wartych zwiedzenia, cen, zwłaszcza jak często jeździ się publicznymi środkami transportu z lokalnymi i obserwuje się ich na co dzień, a nie tylko jeździ w znane miejsca i ‘’zalicza’’ zabytki..
Oto nasze wnioski:
1.Co jest tak naprawdę tanie w Laosie?
a)noclegi – jak najbardziej, możecie spać za 3dolary i często lepiej jest nie rezerwować wcześniej zakwaterowania przez booking.com czy agodę a na miejscu czegoś poszukać. Przykład: wioska Pak Beng, Luang Prabang, Phonsavan, wyspa Don Det. Natomiast do Vientiane i Pakse lepiej zarezerwujcie sobie zakwaterowanie przez internet, my spaliśmy za 15-20zł/os.
b)jedzenie – nie jest tak tanie jak w Birmie (gdzie jedliśmy za 1-4zł), Kambodży (gdzie zjecie za dolara), a nawet kuchnia lokalna jest nieco droższa od tej w Tajlandii. Najniższa kwota za danie w barze to 15.000Kip/7,50PLN, chociaż standard cenowy to 25.000-50.000Kip/13-25PLN – wiemy, i tak tanio jak na polską kieszeń, ale nie najtaniej.
Ogromnym plusem jest fakt, że kuchnia laotańska to takie połączenie kuchni tajskiej z birmańską gościnnością, za 8PLN przy zamawianiu kurczaka z ryżem z bazylią/ imbirem/na słodko-kwaśno czy jak tam chcecie, dostaniecie jeszcze zupkę a la nasz rosół. Potrawy są najlepiej doprawione, wg nas kuchnia laotańska wygrywa z tajską i birmańską. Poza tym ze względu na to, że Laos był niegdyś kolonią francuską napotkacie tu chleb, drożdżówki, ciastka pod gust Francuzów. W tym przypadku ceny są mocno wygórowane. Za ‘’głupią’’ drożdżówkę możecie zapłacić 10-15PLN.
Ryba z Mekonga średniej wielkości kosztuje minimum 40.000Kip /20PLN – sama, bez dodatków.
Oto co jedliśmy z naszym przelicznikiem ‘’jak najtaniej’’ 🙂
1)Na śniadanie 2 talerze z ryżem i mięsem (po lewej: kurczak, po prawej: wieprzowina) za 6PN łącznie kupione na straganie w Pakse 🙂 (najtańsza opcja!)
2)Dużo jest pozycji wegetariańskich, a gdzieniegdzie można za 15.000Kip nakładać do miski ile wlezie z bufetu, w którym oprócz sałatek, warzyw, znajdziecie też placuszki, owoce, cebulę w panierce, naleśniki – tak było w Luang Prabang.
3)Poniżej często spotykana zupa wegetariańska (na zdjęciu wersja podania w Mr Tho’s Bungalows w Don Det-12-15.000Kip).
4)W Phonsavan mieliśmy swój ulubiony bar z lokalnym jedzeniem blisko głównego targu w miasteczku. Dania były super doprawione, mieściliśmy się w 15.000Kip/7,50PLN na osobę. W ofercie mieli ryż z wybranym rodzajem mięsa i różnymi dodatkami, zupy, makaron noodle bądź makaron vermicelli również z wybranym rodzajem mięsa.
5)Za sałatkę z kurczakiem trzeba było zapłacić minimum 20.000Kip/10PLN w Vang Vieng (podawali ją z fajnym jasnym dressingiem, ziemniakami, jajkiem, surówką, warzywami i chlebem).
6)Chrupiące noodle z kurczakiem za 15.000Kip/7,50PLN jedlismy w Vientiane:
7)Plastry boczku z grilla sprzedawano za 10.000Kip/5PLN na straganach w Vang Vieng:
8)W Luang Prabang z kolei sprzedawano szaszłyki za 2,50PLN z samym kurczakiem/wieprzowiną/kiełbasą (tej kiełbasy nie polecamy!)/kurczakiem i warzywami do tego można było sobie wybrać noodle/ryż z warzywami za 10.000Kip/5PLN bądź dostać swieże/smażone sajgonki też za 10.000Kip:
c)alkohol – tanie i dobre jest zwłaszcza lokalne whiskey z niedźwiedziem na butelce: Red Bear – 12.000Kip/6PLN lub Black Lion – 15.000Kip/7,50PLN (oczywiście znajdziecie droższe ceny tego samego alkoholu, podajemy najtańsze jakie znaleźliśmy sami). Nie polecamy ‘Black 99’ – szczerze wylaliśmy prawie całą butelkę do zlewu, bo nawet nie dało się z tym pić drinków, zapach odrzucał za każdym razem!
d)transport – wbrew temu co wszyscy nam wcześniej mówili autobusy lokalne w Laosie wcale nie okazały się takie tanie.. Tak naprawdę to właśnie na transport wydaliśmy sporo pieniędzy, jako, że ceny autobusów czy to z Luang Prabang do Phonsavan, potem z Phonsavan do Vang Vieng, potem do Vientiane nie spadały poniżej 50PLN na osobę. Sama slowboat z Tajlandii do Luang Prabang w pakiecie z minivanem i jednym noclegiem kosztowała nas 200zł.. Oczywiście wiadomo, że za nocne autobusy płaciło się jeszcze więcej, np. za nocny z Vientiane do Pakse 140-170.000Kip/70-85PLN (za 140-150.000Kip bilety sprzedawały biura podróży (cena z odbiorem z hotelu), a na dworcu trzeba było płacić 170.000Kip nie mając w tym nic więcej..). Rzekomo gorsze autobusy nocne (bez naklejki: VIP) kosztowały 120-130.000Kip/60-65PLN.
Ponadto, za wypożyczenie motorbike’a zapłacicie dużo więcej niż w innych krajach azjatyckich. W wielu miejscach żądają 80-100.000Kip/40-50PLN za wypożyczenie na 1 dzień. W Wietnamie, Indonezji, Tajlandii, na Filipinach – spokojnie zrobicie to za 25PLN. Co więcej, w Laosie żądają, żebyście zostawili im paszport na czas wypożyczenia scootera – niestety, nie da się tego uniknąć: albo wypożyczacie i zostawiacie paszport, albo nie wypożyczacie. Natomiast nie potrzebujecie prawa jazdy ani tego wydanego w Polsce ani międzynarodowego, najważniejszym dokumentem w razie jak złapie Was policja jest umowa podpisana z wypożyczalnią, nic więcej nie trzeba.
e) wstępy do atrakcji turystycznych – bardzo tanie. Natomiast to, co wkurza to fakt, że trzeba płacić wszędzie i za wszystko (nieważne, że niewiele, ale jednak nas to drażniło), nawet za podziwianie natury: wodospadów: rozumiemy, że za spektakularny wodospad Kuang Si pobierają i tak sensowną opłatę – 10PLN, bo jest nadzwyczajny, z kolei za wstęp do każdego wodospadu w Bolaven Plateau zapłaciliśmy po 5-7,50PLN.
Ponadto za przejście przez niektóre mosty na drugą stronę rzeki w Vang Vieng (np. most prowadzący do jaskini Chang – 1PLN i za przejście przez most łączący wyspę Don Det z wyspą Don Khon pobierali opłatę 35.000Kip/17PLN, ale da się z tego ‘’wymigać’’ jeśli powiecie, że nie jedziecie na wodospady, a np. tylko na obserwowanie delfinów Irrawaddy – jeśli jednak zdecydujecie się na wodospady po drodze, to zapłacicie przy wejściu do nich za ten sam bilet).
2.Czy Laos to biedny kraj?
Spodziewaliśmy się, że tak.. Największym zaskoczeniem były samochody na drogach, za które w Polsce w salonie trzeba dać 200.000PLN! Mnóstwo pick-upów i vanów Toyoty aż rzuca się w oczy i robi wrażenie jakby te auta rozdawali tutaj za darmo.. Z kolei patrząc na warunki bytowania mieszkańców, niejeden Europejczyk by powiedział: ‘’Dlaczego to wszystko takie zaniedbane, brudne, biedne, a auta wręcz błyszczą?’’. Lokalni mieszkają w brudzie, nie odnawiają starych ruder, nie razi ich, że gdzieś tam farba odpada od ściany, drzwi odpadają z zawiasów, umywalka ledwo wisi w łazience itd., śmiecą wokół domów (oczywiście, że to samo zobaczycie w Kambodży czy w Birmie – gdzie jest nawet gorzej, ale tam nie jeżdżą wypasionymi furami i jest autentycznie biednie). Ogólnie widać, że ludziom żyje się dobrze, i jest to wyższy poziom życia niż się spodziewaliśmy. Ponadto na drogach i w miastach jest mimo wszystko znacznie czyściej niż w Kambodży czy Birmie.
3.Co do ‘’otwartości’’ lokalnych ludzi – mamy w tej kwestii mieszane odczucia. Z jednej strony spotkaliśmy się z paroma sytuacjami kiedy zapraszano nas do stolika na piwo gdzieś przy domku gospodarza, znajomą podróżującą po Laosie zaproszono na imprezę w wiosce niedaleko Phonsavan, ale… jak przyjdzie co do czego, to ludzie trzymają dystans, a niektóre dzieci boją się siedzieć obok czy nawet dotknąć białego człowieka.. Dlatego nasza znajoma nie czuła się zbyt dobrze na takiej lokalnej imprezie. Jak będąc w trasie po drodze chcieliśmy zatrzymać się na siku do wioski, gdzie trzeba było poprosić o skorzystanie z toalety u miejscowych, nikt nie chciał nas wpuścic, nawet za pieniądze – na Sri Lance nie byłoby z tym żadnego problemu, czy w bliżej nam kulturowo Gruzji, gdzie zapraszają turystów na wino i jedzenie do domu 🙂
Cóż więcej dodać? Zdarza się, że w lokalnych autobusach spotkacie osoby (często są to kobiety, ale nie tylko), które zajmują Wasze miejsce, bo im się tak podoba, nie popatrzą na bilet, na którym jak byk widnieje numer siedzenia i jeszcze się kłócą w swoim języku czego od nich się wymaga, i dlaczego niby mają się ruszyć z miejsca, które sobie wybrały? Podróżując w taki sposób strasznie razi w oczy fakt, że ludzie nie wiedzą co to dobre maniery i, o dziwo, mimo, że to Azjaci, oburzają się jak coś im się ‘’każe’’ czy poprosi o coś, bo to nie tak jak sobie ‘’wymyślili’’. Ponadto owe kobiety zostawiają małe dzieci same na siedzeniu w autobusie czy busie i wysiadają na zewnątrz i oczywiście nie przewidzą, że jest to potencjalnie groźna sytuacja dla ich dziecka. W naszej obecności niejeden raz małe 1,5 roczne dziecko spadło z siedzenia i o mało nie roztrzaskało sobie głowy, często też dzieciaki same pozostawione z obcymi osobami darły się wniebogłosy jakby je zarzynali – może jesteśmy przewrażliwieni na tym punkcie, a może nie powinniśmy się wypowiadać, bo sami nie mamy dzieci, ale ten widok po prostu boli i bulwersuje. Poza tym matki ubrane czysto i elegancko nie umyją dziecku buźki, nie założą chociażby skarpetek w temperaturze poniżej 17 stopni Celsjusza, nie dadzą jeść kiedy widać, że dziecko jest głodne (jedno myślałam, że mnie pożre wzrokiem jak jadłam kawałek jakiegoś owocu) tylko dopiero jak z bezsilności się wydziera i już nie może wytrzymać z głodu.
4.Może ten fakt zdziwi również i Was – otóż Laotańczycy prowadzą samochody jak u nas tzw. niedzielni kierowcy… Za każdym razem jak wypożyczaliśmy motorbike’a i zwiedzaliśmy wioski na liczniku mieliśmy często 80km/h podczas, gdy kierowcy dużych samochodów jeździli 30-40km/h na pustej drodze…! Jak wybraliśmy się na wycieczkę zobaczyć wodospady na Bolaven Plateau, autentycznie żałowaliśmy, że nie wzięliśmy motorbike’a i nie przemierzyliśmy trasy prawie 200km sami. Nawet poganialiśmy kierowcę, ale to na dłuższą metę nic nie dało.. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale na 10 napotkanych kierowców 8 poruszało się po drodze żółwim tempem.
5.Wiecie gdzie znajduje się najmniejsza stolica Azji Południowo-Wschodniej? Właśnie w Laosie 🙂 To Vientiane – miasto, które spokojnie możecie zwiedzić w 1 dzień 🙂
Najważniejszym zabytkiem w stolicy jest złota stupa buddyjska That Luang, ale jeśli zwiedziliście już niezwykłe birmańskie pagody, to nie będzie to dla Was żadna rewelacja! Poza tym nie warto wchodzić na teren stupy, widać ją doskonale zanim przekroczycie mur (mimo, że wstęp jest tani: 5.000Kip/2,50PLN).
Co więcej zwiedzić w tej małej stolicy?
1)Patuxai – czyli tamtejszy Łuk Triumfalny (można wyjść na samą górę łuku i strzelić fotkę placu z fontannami- wstęp-3.000Kip/1,50PLN).
2)Świątynie położone po prawej stronie od That Luang (które zrobiły na nas większe wrażenie i gdzie za nic nie płacicie, znajdziecie tam również złoty posąg leżącego Buddy).
3)Sikaset Museum (wstęp- 5.000Kip/2,50PLN)
4)Ho Phra Keo (piękna świątynia)
5)Buddha Park (oddalony o jakies 25km od Vientiane) – można do niego dojechać lokalnym autobusem nr14 za 6.000Kip/3PLN, wstęp na teren ogrodu to 5.000Kip/2,50PLN
6)COPE (Cooperative Orthotic & Prosthetic Enterprise) – to miejsce, gdzie pomaga się Laotańczykom poszkodowanym po nadepnięciu na miny, na które wciąż można natrafić m.in. w Phonsavan (spadek po wojnie wietnamskiej pozostawiony przez Amerykanów). COPE to ośrodek, gdzie protezy mogą uzyskać ludzie, których na nie nie stać, poza tym jest to też ośrodek rehabilitacyjny dla Laotańczyków.
7)parki: jeden mniejszy położony po drodze idąc z Patuxai do That Luang, a drugi blisko Pałacu Prezydenckiego (Chao Anouvong Park) ze słynnym pomnikiem króla Anouvong’a.
6.Laotańskie świątynie, muzea, język i alfabet są bardzo podobne do tych tajskich. Poza tym widać, że Tajowie i Laotańczycy dogadują się bez problemu porozumiewając się każdy w swoim języku. To, co wyróżnia Laos to przede wszystkim więcej zieleni, natury, krajobrazów, które zachwycają. Poza tym Laos jest zdecydowanie mniej turystyczny (jedynie Vang Vieng to miasteczko, które jest typowym skupiskiem turystów) niż Tajlandia, a co za tym idzie – dostrzega się jego naturalność, większy luz, a dzięki temu można naprawdę wypocząć 🙂
7.Jak lokalni ludzie spędzają piątkowe, sobotnie czy niedzielne wieczory? 🙂 Cała rodzina (młodzi i starsi) gromadzą się przy stole przed domem z mikrofonem i ekranem, na którym wyświetla się tekst danej piosenki i urządzają sobie karaoke 🙂 Każdy musi wystąpić, nikogo nie pominie ten ‘’zaszczyt’’, a co za tym idzie, my np. nocując u takiej rodzinki musieliśmy znieść to ich ‘’pianie’’ – ciężka sprawa jak ktoś kompletnie nie umiał śpiewać, a mimo wszystko musi ‘’dać głos’’! 🙂
Good day! This is my first comment here so I just wanted to give
a quick shout out and say I really enjoy reading through your articles.
Can you suggest any other blogs/websites/forums that cover the same
topics? Thanks a ton!
Hi, unfortunately I’m not familiar with any other blogs/websites covering the same subjects as ours…
Thank you! The article will be available in English asap. Glad that you enjoyed the Polish version 🙂