Utarło się, że jak wybrać się na trekking do jakiegos miejsca na Krecie, to koniecznie nie należy pominąć wąwozu Samaria. Tymczasem zapomina się albo raczej mało mówi się o innych miejscach: ciekawych szlakach (m.in. najwyższych szczytach Krety: Psiloritis (2456m npm) oraz Pachnes (2452m npm) i innych wąwozach (Kreta ma ich conajmniej 10! Więcej info na ich temat znajdziecie TUTAJ). Zamiast wybrać się w kierunku Samarii zdecydowałam się na najgłębszy i rzekomo ciekawszy wąwóz kreteński o nazwie Aradena zlokalizowany niecałe 4km od miejscowosci Anopoli. Można tam dojechać w 1h30 – 1h45 samochodem z Rethymno (podobnie wyszłoby z Chanii).

Droga tuż przed nadmorską miejscowoscią Chora Sfakion jak i od niej w kierunku Anopoli wiedzie zajebistymi serpentynami jak na zrzucie satelitarnym z Google poniżej:

Po drodze czym bliżej Anopoli można spotkać coraz więcej kozic górskich. Okolica jest przepiękna, wybrzeże malownicze, a potem widać surowszy krajobraz z ogromnymi skałami i górami w tle.

Takiego odludzia własnie szukałam na turystycznej Krecie. Małym zdezelowanym peugeotem udało mi się wymanewrować dobrze na drodze, żeby objechać kozicki 😀 Ostre serpentyny sprawiały, że musiałam na zakrętach schodzić do prędkosci 10km/h. Auto w ogóle nie miało kopa, więc najgorzej było wykonać takie ostre skręty, które wymagały dodatkowo stromej jazdy pod górę 😛 Ale przeżyłam, dałam radę, auto też i szczęsliwie dojechałam do tajemniczego mostu, który stosunkowo niedawno wybudowano, zwanego Aradena Bridge, łączącego dwie strony wąwozu. Początkowo zastanawiałam się czy ten most w ogóle jest przejezdny, a jak już na niego wjechałam, to myslałam, że dostanę zawału od huku belek i uczucia zapadającego się samochodu połączonego z echem łomotu wydobywającym się z kanionu – jazda bez trzymanki hehe ;D

Potem już zaparkowałam auto przy małym sklepiku po drugiej stronie mostu, a Pan, który tam pracował wskazał mi już drogę na szlak.

Trasa obejmuje 5km. Trzeba liczyć mniej więcej 2,5h łażenia w jedną stronę w kierunku plaży Marmara i mniej więcej tę samą ilosc czasu z powrotem pod górę (niby szacuje się, że z powrotem powinno się isc tak naprawdę 3h15min, ale ja zmiesciłam się w 2h30).

Trasa zaczyna się zygzakiem w miejscu zejscia do kanionu po jego jednej częsci, jak na zdjęciu poniżej.

Potem dosć sporą częsć idzie się na płasko po kamieniach. Na stromych scianach kanionu widać znowu kozice górskie objadające się zielskiem wiszącym na stropach i beczących do siebie nawzajem.

Most Aradena prezentuje się ciekawiej własnie u podnóża wąwozu. Przez dłuższą chwilę ma się na niego wgląd.

Po pewnym czasie dojdziecie do scieżki ze schodkami po prawej stronie (to ta bezpieczniejsza wersja trasy). Z powrotem skorzystałam z tej mniej bezpiecznej używając metalowej drabiny i lin przywiązanych do skał, żeby się wspiąć na ten kawałek.

A nieco drgająca drabina o konkretnej wysokosci i linki wyglądały w ten sposób:

Tak naprawdę ta częsć wąwozu jest zagrodzona z jednej strony, sugerując podróżnym jej omijanie. Ale jakże nie mogłabym się skusić; nie można było zrezygnować z wypróbowania bardziej ekstremalnej alternatywy drogi 🙂

Potem trasa już nie ma takich niespodzianek, natomiast mimo faktu, że przez dłuższą jej częsć stąpa się po skalistym, ale mimo wszystko równym terenie, to jednak można się porządnie wymęczyć w momencie jak natrafimy na częsci szlaku z głazami – jest sporo miejsc, gdzie trzeba się trochę powspinać, bądź poslizgać. Z tego też względu nie polecam tego wąwozu osobom, które mają poważniejsze problemy z kończynami dolnymi.

A tak poza tym niby mamy do czynienia z oznakowanym szlakiem (czerwono-zielonym), a jednak można się miejscami pogubić. Szlak nie jest taki super oczywisty, czasem trzeba się naszukać gdzie jest jego dalsza częsć, ale dzięki temu jest tam również bardziej dziko 😉

Najcudowniejszym momentem jest dotarcie do plaży Marmara, gdzie można odpocząć i popływać, ale też jest opcja podpłynięcia w głąb pobliskich jaskiń ( na wprost na zdjęciu poniżej) tworzących linię brzegową.

Można się zapomnieć na chwilę w tak fajnie ukrytej skalnej zatoczce, do której tak na marginesie można dotrzeć jedynie 2 sposobami: albo idąc te prawie 3 h przez wąwóz, albo podpływając tu łódką, ewentualnie kajakiem. Łodzie kursują do godz. 17:30.

 

No to jak koniec pluskania i byczenia, bo czas leci, to trzeba ruszać w drogę powrotną… Z powrotem spotkałam tylko 2 osoby po drodze – chciałam dotrzeć pod Aradena Bridge najpóźniej o 17:00, jako, że na dotarcie do mojej miejscowosci (Gouves) miałam aż 3,5h. W aucie źle działały wycieraczki, swiatła po ciemku ledwo  pomagały, więc nie chciałam wyjechać za późno.

Jak już dotarłam do samochodu i sklepiku przy moscie jeszcze raz rzuciłam oko na kanion z góry. Barwy skał tego miejsca w połączeniu z zielenią tworzą wspaniały pejzaż. Warto było się trochę pomęczyć, jechać tu ponad 3h, poswięcić 5h na treking, popływać w morzu i wrócić kolejne 3,5h mimo zmęczenia. Wrażenia bezcenne! Wiadomo – byłoby perfekcyjnie, gdyby moja druga połówka była tutaj ze mną. Porwałam się na to sama, tak jest zdecydowanie gorzej, ale chciałam spróbować swoich sił samotnie.

Jak wybierzecie się na Kretę to może lepiej skorzystać z tej mniej obleganej trasy górskiej niż Samarii? Podobno Wąwóz Zakros leżący po wschodniej częsci wyspy też może być ciekawą alternatywą. Ja zostawiam go na następny raz, podobnie jak najwyższy szczyt Krety 🙂 Tak, jestem przekonana, ze wrócę na wyspę, bo naprawdę opcji trekkingów jest tutaj bardzo dużo, a ten fakt zdecydowanie motywuje mnie do powrotu! 😀

Jesli macie jakies pomysły co do tego typu miejsc na Krecie, albo własne spostrzeżenia, opinie, którymi chcecie się podzielić, zapraszam do komentowania 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *