Nasz wypad do Marrakeszu był nieco szalony, bo spędziliśmy tam dosłownie trochę ponad dobę. Wracając z Portugalii do Polski zamiast bulić 300zł za bezpośredni bilet powrotny, kupiliśmy bilety za 10EUR do Marrakeszu, następnie nasz kolejny lot za 10EUR ogarnęliśmy do Brukseli, a stamtąd znowu za 10EUR ostatni lot powrotny do Polski 😀 Czasami takie kombinacje wychodzą na dobre i bardzo urozmaicają podróż:) Marrakesz był idealną odskocznią od tego, co w tej podróży było takie typowe, europejskie, a trzeba przyznać, że zatęskniło nam się za egzotycznymi smakami po ostatnich kilku wypadach po Europie. Mimo spędzenia w Maroku tylko 24 godzin, trzeba przyznać, że nie oszczędzaliśmy naszych żołądków i koniecznie chcieliśmy spróbować jak najwięcej typowych lokalnych potraw. Sami zobaczcie jak było smacznie:D

Wiadomo, że doba to zdecydowanie za mało czasu, żeby wszystkiego popróbować i poznać dane miejsce. Oto 8 pozycji, które po przewertowaniu neta przed wyjazdem jednak uznaliśmy za konieczne i, które również na miejscu przekonały nas, że marokańska kuchnia jest naprawdę smaczna:

/10 dirhamów to niecałe 4zł/

1.MOROCCAN WHISKEY  / BERBER WHISKEY – około 20 dirhamów (8zł)

Niech Was nie zmyli ta nazwa. W muzułmańskim kraju jakim jest Maroko zabrania się spożywania alkoholu. W niektórych barach zamówicie piwo, ale uwaga! – w większości przypadków będzie ono bezalkoholowe:P. Oczywiście istnieją wypasione kluby dla obcokrajowców, w których znajdziecie szeroką gamę napojów alkoholowych i kolorowych drinków, ale jeśli koniecznie chcecie się tam wybrać, to nastawcie się na niemały wydatek.. Czym jest więc ”marokańska whiskey”? Po prostu zieloną herbatą zaparzoną w ogromnej ilości listków mięty, podawaną zazwyczaj na słodko, ale lokalni doskonale wiedzą, że mało Europejczyków słodzi herbatę, pytają więc czy podać ją Wam na słodko czy bez cukru. Warto zamówić dzbanuszek herbaty podawanej w pięknej marokańskiej zastawie.

2.KHOBZ – gratis

Khobz to marokański chleb pszenny. Dostaniecie go do każdej potrawy. W każdym miejscu, w którym jedliśmy nieważne co zamówiliśmy, khobz był serwowany do stołu wraz ze sztućcami przed przyniesieniem zamówionego dania:)

3.TAGINE/TAJINE [czyt. ta-dżin] – od 70-80 dirhamów (28zł)

Tajine to tak naprawdę gliniane arabskie naczynie z pokrywą w kształcie stożka. To właśnie w nim serwuje się potrawę o tej samej nazwie. Można wybrać opcję wegetariańską czy też różne mięsne. My spróbowaliśmy dwóch wersji mięsnych. Tagine z kurczakiem i czymś w rodzaju ”cytrynowego curry” [tajine with chicken & lemon] jest kapitalne, intensywnie cytrynowe w smaku (warto skosztować w Cuisine de Terroir, po prostu niebo w gębie!).

Jeszcze większe wrażenie wywarło na nas tajine z wołowiną, śliwkami i migdałami, którego spróbowaliśmy na klimatycznym placu Rahba Kedima w Cafe Snack Rahba Kedima na ich urokliwym tarasie z widokiem na cały malowniczy targ.

Do każdego tajine Marokańczycy dodają tzw. ras-el-hanout, czyli mieszankę około 30 przypraw i ziół (jest wśród nich m.in. kmin rzymski, anyż, płatki róży, cynamon, kardamon, ziele angielskie..). Warto kupić ras-el-hanout na targu i zabrać ze sobą do domu:)

4.KUSKUS (=COUS COUS) – od 60-70 dirhamów (24zł)

Tej najbardziej znanej drobnej kaszy wywodzącej się z północno-zachodniej Afryki nie trzeba przedstawiać. Marokańczycy przygotowują ją z dużą ilością warzyw. Dla mięsożernych jest też dużo opcji. My próbowaliśmy wersję z kurczakiem w restauracji Chez Chegrouni zaraz przy słynnym placu Jemaa el Fna.

5.HARIRA – 20 dirhamów (8zł)

Mowa tu o tradycyjnej marokańskiej zupie w smaku przypominającej naszą polską pomidorową jednak bardziej urozmaiconą z dodatkami warzyw, zwłaszcza ciecierzycy, drobnym makaronem  oraz kawałkami mięsa. Trochę sprawiała wrażenie niedoprawionej jak na marokańskie danie. Jedliśmy ją w Chez Chegrouni.

6.PASTILLA – 50 dirhamów (20zł)

Przed przyjazdem do Maroka na necie przeczytaliśmy, że tradycyjną pastillę w wersji mięsnej je się z gołębia, jednak nie mieliśmy okazji jej spróbować. Za to w Cuisine de Terroir mieliśmy okazję zamówić chicken pastilla. Danie wygląda jak rodzaj ciasta przypominającego greckie ciasto filo (ułożone warstwowo; lokalna nazwa to warqa) z nadzieniem z poszarpanego kurczaka, a wszystko posypane jest cukrem pudrem, cynamonem i migdałami.

7.BARANINA oraz JAGNIĘCINA – od 25 dirhamów (10zł)

Za minimum 25 dirhamów na słynnym targu Jemaa el-Fna zjecie m.in. różne części mięsa baraniego i jagnięciny: mózg, język, całą głowę.. My zamówiliśmy mix mięsa baraniego. Dostaliśmy do tego chleb khobz z oliwkami i pastą chilli oraz poczęstowano nas marokańską herbatką.

8.ŚLIMAKI – od 5 dirhamów (2zł)

Ślimaki również jedliśmy na nocnym targu Jemaa el-Fna u jednego sympatycznego pana. Ceny wahały się od 5 do 20dirhamów (od 2 do 8zł) w zależności od wielkości miski, którą się wybrało:) Nasza była za 4zł.

CO WARTO PRZYWIEŹĆ Z MARRAKESZU?

Dla nas najistotniejsze było ”dorwanie” mieszanki przypraw ras-el-hanout, którą kupiliśmy na berberyjskim targu, czyli Berber Market za 30dirhamów za 100g. Znajdziecie też tam specyficzne kryształki.. będą Wam mówić, że to eukaliptus, natomiast my sprawdziliśmy tę informację po powrocie i okazało się, że są to kryształy mentolu. Dosłownie odrobina kryształu wrzucona do herbaty i rozpuszczona daje niesamowitego ”kopa” i jest naturalnym środkiem do zwalczenia przeziębienia i bólu gardła, ”przeczyszczając wszystkie zawory” działa jako naturalna inhalacja. Poza tym na targu można też kupić słynny marokański olej arganowy jak i masę pamiątek, tkanin, malowideł, ręcznie malowanych płytek, marokańską zastawę, dzbanki na herbatę czy lampy ”Alladyna”, itd.

Marrakesz nocą żyje zwłaszcza na największym placu Jemaa el-Fna – dopiero wieczorem pojawiają się tam stoiska z jedzeniem i koniecznie trzeba tam wtedy zajrzeć jako, że za dnia souk wygląda zupełnie inaczej.

Natomiast za dnia można w wielu miejscach popróbować przekąsek takich jak np. przypominające indyjskie pierożki samosa briwate z przeróżnym nadzieniem czy napić się soku z granata. Przechadzając się wąskimi uliczkami i wdychając taką gamę zapachów doświadcza się wszystkiego naj, co Maroko ma do zaoferowania oddziałując na nasze zmysły ze swoją intensywnością i orientalnym charakterem. Doba to za mało, zdecydowanie, ale to też wystarczająco, żeby zakochać się w tej egzotyce i chcieć tam wrócić i doświadczyć jej jeszcze raz. My na pewno wrócimy, żeby poznać Maroko lepiej, a kuchnia tego kraju już wystarczająco nas przekonała do siebie:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *